Toczona od kilku lat, od wybuchu ostatniego kryzysu finansowego, bohaterska walka z gigantyczną bańką kredytową, którą świat sobie zafundował i która go w tamten kryzys wpędziła, zaprowadziła nas – co było nietrudne do przewidzenia, obserwując zastosowane środki – w sam środek jeszcze większej bańki kredytowej. Czyli na krawędź kolejnego, zapewne jeszcze groźniejszego kryzysu.
Jak wiadomo, a z nowego raportu McKinsey Global Institute wynika to ponad wszelką wątpliwość, zamiast solennie obiecywanej przez polityków ze wszystkich krajów redukcji długu w ciągu siedmiu lat doszło do jego ogromnego wzrostu, o ponad 57 bln dol. – ze 142 bln dol. w 2007 r. do 199 bln dol. w 2014 r. Długu całkowitego, obejmującego zadłużenie rządów, przedsiębiorstw i obywateli. W stosunku do globalnego PKB całkowite zadłużenie świata wzrosło już do 286 proc.
W tym kontekście po prostu nie można przejść obojętnie nad staraniami Donalda Tuska, który na naszym podwórku dwoił się i troił, aby dorównać kolegom premierom pakującym w kłopoty swe państwa. I udało mu się wpakować w kłopoty Polskę. O ile między rokiem 1990 a 2008 dług publiczny Polski urósł do nieco ponad 500 mld zł, o tyle Tusk – sam, w pojedynkę – w siedem lat podwoił go do biliona złotych. I tylko dzięki zagrabieniu przez niego przyszłym emerytom 150 mld zł z ich kont w OFE rządzącej PO udało się do tej pory nie przekroczyć konstytucyjnego progu długu publicznego w stosunku do PKB, zapisanego na poziomie 60 proc.
A dług całkowity Polski, a więc dług publiczny plus długi firm i obywateli, sięga już 120 proc. PKB i przyrastał w ostatnich latach tak szybko, iż Polska znalazła się pod tym względem na czołowym miejscu wśród przebadanych 25 krajów rozwijających się. Wszelako, choć polskie 120 proc. to bardzo dużo, to jednak wciąż niewiele w porównaniu na przykład z Niemcami (258 proc. PKB), USA (269), Chinami (282) czy rekordzistką Japonią (ponad 400 proc. PKB). I to właśnie te liczby wywołują prawdziwy lęk.
Wiadomo, że nadciągający krach będzie głębszy od poprzedniego, głębszy o całe 57 bln dol., bo do niespłaconych przy okazji poprzedniego krachu 142 bln dol. długów doszło właśnie 57 bln dol. nowych długów. Wszyscy politycy, którzy zawiedli obywateli, bo nie wywiązali się ze zobowiązań, że zmniejszą zadłużenie, mogą już tylko czekać na iskrę, która – tak jak w 2008 r. bankructwo banku Lehman Brothers – zainicjuje lawinę, która większość z nas, w taki czy inny sposób, zuboży. Jeśli tą iskrą będzie niewypłacalność Grecji, to może do niej dojść w najbliższych tygodniach lub nawet dniach. Jeśli nie, to czasu mamy nieco więcej. Czasu, by przygotować się na naprawdę trudne czasy. Globalny komornik już jest w drodze do każdego z nas.