Państwowa Komisja Wyborcza nie podjęła jeszcze decyzji w sprawie subwencji dla Prawa i Sprawiedliwości. Kolejne posiedzenie w tej sprawie odbędzie się 29 sierpnia. Partii grozi utrata 75 proc. z blisko 26-milionowej rocznej subwencji.
"Według szacunków Onetu PiS może zapłacić kilka, maksymalnie kilkanaście milionów kary. Ale to znaczy, że w ciągu czterech lat kadencji i tak otrzyma ok. 100 mln zł jako subwencję i dotację" – czytamy na portalu.
Jak donoszą media, PiS wydaje się być pogodzony z faktem, że PKW nie zatwierdzi jego sprawozdania finansowanego i partia straci ogromne fundusze. Mariusz Błaszczak, szef klubu powiedział, że politycy mają plan B na taką ewentualność. Zapowiedział także, że PiS będzie domagał się wyciągnięcia konsekwencji wobec winnych ewentualnych nadużyć.
– Nie poddajemy się, będziemy dopominać się sprawiedliwości, a jeżeli minister finansów w takiej sytuacji wypełni prawa, no to wtedy złamie przepisy karne dot. niewykonania obowiązków, jakie na nim spoczywają. Żaden reżim nie trwa wiecznie. Reżim Donalda Tuska też kiedyś się skończy i sądzę, że szybciej niż później – powiedział podczas konferencji prasowej.
Błaszczak: Walka z opozycją
Błaszczak przekonywał, że cała sytuacja to próba "zniszczenia opozycji" i demokracji. Rząd Donalda Tuska ma mieć świadomość, że "źle rządzi" i że w "uczciwych wyborach przegrają". Z tego powodu koalicja ma dążyć do wyeliminowania opozycji "z polskiej sceny politycznej poprzez zabranie finansowania PiS".
– Oni mają świadomość tego, że oni będą finansowani czy to zza granicy czy to przez biznes, a cały system finansowania partii politycznych, który ma już ponad 20-letnią historię, był stworzony po to, żeby zrównać szanse partii politycznych na scenie politycznej i oni ten system chcą zburzyć świadomie – powiedział.
Czytaj też:
Mastalerek: Kaczyński władzy nie pozbędzie się nigdyCzytaj też:
Błaszczak odpowiada Tomczykowi. Zapowiada doniesienie do prokuratury