Ostatnie dni to nasza mała polska antyestablishmentowa rewolucja. Warto troskliwie zbierać jej nieliczne ślady. Polacy zobaczyli przerażone twarze Andrzeja Wajdy, Misia Kamińskiego czy gwiazd TVN. Zachowajmy te pamiątki z wyborczej nocy, bo ci, którym zatrzęsła się na chwilę polityczna ziemia pod nogami, będą dbać, aby nigdy ich nie przypominano.
Z wielu memów najbardziej celne było zestawienie zdjęć liderów PO na pogrzebie Władysława Bartoszewskiego oraz w sztabie podczas ogłaszania wyników I tury wyborów prezydenckich. Rozchichrane twarze Tuska, Bieńkowskiej i Marcinkiewicza na mszy żałobnej kontra przerażone oblicza Hanny Gronkiewicz-Waltz czy Ewy Kopacz z wyborczej nocy. Obraz środowiska gratulującego sobie, jak sprawnie wykorzystało autorytet i niedobre emocje weterana, oraz ta sama grupa ludzi postawiona wobec wizji utraty monopolu na rządzenie Polską. Niezdolna do myśli o oddaniu choćby części władzy, a jednocześnie dostrzegająca to, na jak kiepskiego konia postawiła.
Ten sam proces można było zobaczyć na przykład w niemieckich gazetach. Jeszcze 7 maja korespondentka berlińskiego „TaZ” Gabi Lesser pisała: „Prezydent RP Bronisław Komorowski ma właściwie drugą kadencję już w kieszeni. […] »Nareszcie«, wzdycha z ulgą wielu Polaków, mających już dość ciągnącej się w nieskończoność walki wyborczej”. (…)