Sam termin ukuli i rozpropagowali ludzie pióra: Guillaume Apollinaire-Kostrowicki, a po jego przedwczesnej śmierci André Breton. Nadrealizm, który w tym roku świętuje stulecie, na początku był zjawiskiem literackim, dopiero później zainfekował malarstwo, rzeźbę, film i fotografię. 15 października 1924 r. światło dzienne ujrzał manifest surrealistyczny (pierwszy z trzech napisanych przez Bretona).
Dla każdego rebelianta z mieszczańskim rodowodem wrogiem numer jeden jest burżuj. Dwudziestoośmioletni autor na przekór środowisku, które go ukształtowało, postulował „przekaz myśli bez jakiejkolwiek kontroli rozumu, bez zamierzeń estetycznych czy moralnych”.
Precz z Francją!
Nienawistna triada – ojczyzna, rodzina, religia – już wcześniej znalazła się na celowniku młodych gniewnych. Breton, domagając się rozwiązania armii i otwarcia więzień, szydząc z uznanych artystów starszego pokolenia, był w gruncie rzeczy epigonem dadaizmu. Tamten bunt był odpowiedzią na rzeź wielkiej wojny i wypalił się wraz z jej zakończeniem.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.