Pytania dziennikarzy dotyczyły m.in. wymiaru sprawiedliwości, w tym funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego. Polityk został zapytany, czy wycofanie kontrasygnaty przez premiera było działaniem legalnym.
– To nie jest żaden wykręt i żadna ucieczka, natomiast mam swoje do czynienia z Sądem Najwyższym i wiem, że tamten nowotwór, który został wprowadzony do polskiego systemu wymiaru sprawiedliwości i sądownictwa konstytucyjnego, też dotarł. Pamiętacie państwo dwa orzeczenia w tej samej sprawie wydane przez ten sam SN, kiedy rozmawialiśmy o Kamińskim i Wąsiku – powiedział Hołownia na konferencji prasowej w Sejmie.
Hołownia: Decyzja premiera kontrowersyjna
Zdaniem marszałka problem jest poważny i nie ma na niego prostych odpowiedzi czy często zero-jedynkowych rozwiązań. – Uważam tę decyzję pana premiera za kontrowersyjną, mówię to zupełnie otwarcie. Natomiast wiem i wierzę, że podjął ją tak, jak zresztą wczoraj mówił, po konsultacji z bardzo wieloma autorytetami, z których jedni mówili, że czarne jest czarne, a drudzy że białe jest białe i że to tak to tak, a nie to nie, na krzyż te zdania zmieniali – kontynuował.
Hołownia ocenił, że jakąś decyzję Tusk musiał podjąć. – To nie była prosta decyzja. Jest pewnie kontrowersyjna decyzja, natomiast my musimy pracować w takich warunkach, jakie dzisiaj są dostępne – oznajmił.
Wycofanie kontrasygnaty
Premier poinformował w poniedziałek, że podjął decyzję o uchyleniu swojego podpisu pod aktem prezydenckim powołującym sędziego Krzysztofa Wesołowskiego na przewodniczącego Zgromadzenia Sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego.
Donald Tusk powiedział, że dwóch sędziów Izby Cywilnej SN – Dariusz Zawistowski i Karol Weitz – zaskarżyło do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie zarówno kontrasygnatę premiera, jak i postanowienie prezydenta o wyznaczeniu sędziego Wesołowskiego na przewodniczącego zgromadzenia Izby Cywilnej.
Czytaj też:
Obywatele drugiej kategorii i delegalizacja partii. Co oznacza "demokracja walcząca"?Czytaj też:
Czy ruch Tuska ma moc prawną? Bodnar nie zgadza się z Zollem