DoRzeczy.pl: Mieszka pani w Moszczance na Opolszczyźnie, która leży niemal pomiędzy Głuchołazami i Prudnikiem. Jak wygląda sytuacja na tych zalanych terenach?
Katarzyna Czochara: Fatalnie. Doszło do wielkiej tragedii. Zalane zostały nie tylko Głuchołazy, Prudnik czy Moszczanka. Musimy pamiętać o Pokrzywnej, Jarnołtówku, Skrzypcu, Trzebini, Głogówku czy Racławicach. Tych miejscowości na południu Opolszczyzny, które ucierpiały jest wiele. Woda dokonała zniszczeń i spustoszenia. Ostatnie dni były straszne. Widziałam w wielu oczach przerażenie i strach. Nie tylko przed wielką wodą, ale też przyszłością.
Jak pani ocenia pomoc rządową oraz samorządową w czasie powodzi?
Jeżeli chodzi o władze samorządowe, to nie mam tutaj zarzutów do ich pracy. Miałam z samorządem stały kontakt, współpracowaliśmy. Problem jest ze stroną rządową.
Jaki dokładnie?
Tutaj mamy wiele do życzenia. Zacznijmy od wypowiedzi premiera Donalda Tuska, który mówił o tym, że nie ma się czego obawiać. To spowodowało, że ludzie patrzyli na wydarzenia przez soczewkę, choć prognozy były jednoznacznie negatywne. Nie mieliśmy czasu na skuteczną ewakuację i zabezpieczenie się, nie dostaliśmy go. Do Moszczanki pomoc strażaków z Kielc, czy WOT dotarła dopiero w niedzielę. Zbyt późno.
Czytaj też:
"Tak wysoko sięgała woda w naszym domu". Dziennikarz TVN24 pokazał skutki powodziCzytaj też:
PiS zapowiada wpłatę na Caritas. Ćwierć miliona złotych dla powodzian
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.