W połowie listopada grupa ekspertów od bezpieczeństwa i spraw zagranicznych opublikowała list otwarty wzywający do sformowania „koalicji chętnych” składającej się z Kanady i niektórych państw europejskich, do pomocyUkrainie. Polskiemu czytelnikowi list może się wydać częściowo zabawny, bo zaczyna się od apelu, aby „pójść za wezwaniem Donalda Tuska”, a wszystko podlane jest sosem strachu przed drugą kadencją Donalda Trumpa. Jednak treść listu przedstawia dość konkretny program, który mógłby się przyczynić do pokonania Rosji. Po pierwsze, chodzi o zwiększenie dostaw sprzętu wojskowego.
Po drugie, o konfiskatę mitycznych 300 mld dol. rosyjskich aktywów, które po prawie trzech latach wojny powoli zaczynają zyskiwać status yeti. Po trzecie wreszcie – i to jest najważniejszy i najbardziej ryzykowny element planu – o wprowadzenie na teren zachodniej Ukrainy wojsk koalicji i rozpięcie nad tymi wojskami (a także nad całym terytorium stacjonowania) parasola obronnego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.