W piątek Sejm uchwalił budżet na 2025 rok. Ustawa zakłada, że dochody państwa wyniosą 632,6 mld zł, natomiast wydatki nie przekroczą 921,6 mld zł. Deficyt ma sięgnąć maksymalnie 289 mld zł.
Kuźmiuk: Trzeba będzie pożyczać pieniądze
Opozycja nie zostawia na wypracowanych przez Ministerstwo Finansów propozycjach suchej nitki. Poseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Kuźmiuk wskazuje, że znaczną część środków na państwowe wydatki trzeba będzie pożyczyć.
– Bardzo dużo mówi się o budżecie na 2025 rok i to w takim wariancie optymistycznym, że będziemy mieli pieniądze na zbrojenia i na ochronę zdrowia i na programy społeczne i na wszystko wystarczy, tak przynajmniej mówią rządzący. Tylko nie mówią, że na wszystkie te wydatki 1/3 pieniędzy trzeba będzie pożyczyć – powiedział podczas konferencji prasowej.
Poseł powiedział, że zaciągnięcie pożyczki na zagranicznych rynkach nie jest problemem. Kłopot w tym, że dostępne kredyty są bardzo drogie.
– Oczywiście świat jest taki, że pieniędzy do pożyczania nie brakuje, tylko […] te pożyczki coraz drożej kosztują, dość powiedzieć, że tylko obsługa długu w następnym roku będzie wynosiła ok. 100 miliardów złotych, a więc niewiele mniej, niż wydajemy z budżetu na obronę narodową – stwierdził.
Co ciekawe, nie tylko Prawo i Sprawiedliwość krytykuje kształt przyszłorocznego budżetu. W podobnym tonie wypowiadał się niedawno Adrian Zandberg z partii Razem. Poseł nazwał przyjęty w piątek projekt "budżetem ludzkiej krzywdy". Parlamentarzysta stwierdził, że przegłosowana propozycja pogłębi problemy w służbie zdrowia.
Słowa Zandberga nie pozostały bez echa. – Łatwo jest siedzieć na kanapie, wcinać popcorn i przyglądać się. Trudniej jest wziąć odpowiedzialność za rządzenie – powiedziała na antenie Polsat News minister ds. równości Katarzyna Kotula.
Czytaj też:
Budżet z gigantycznym deficytem. "Walec jedzie dalej", "najgorszy w historii"Czytaj też:
Kuźmiuk: Wygrana Trzaskowskiego może oznaczać "urealnienie" budżetu