W „Manifeście szabelkisty” Robert Bogdański pisze o propozycji, sygnowanej przez „wielu poważnych ludzi”, którzy zaproponowali, aby wprowadzić na Ukrainę – w trakcie trwania wojny – wojska „koalicji chętnych”. Miałyby one zabezpieczyć tyły ukraińskiej armii po to, aby odciążyć ją od tej strony i aby mogła „wygrać” z Rosją. Bogdański nazywa to podejście „realistycznym”. Gdy idzie o powagę sygnatariuszy – wspomnijmy choćby Bena Wallace’a, byłego brytyjskiego ministra obrony, który półtora roku temu przewidywał, że Rosja za moment się zawali, bo jest już potężnie osłabiona toczoną wojną. Podobnie niecelne prognozy dotyczące wydarzeń na Ukrainie formułował inny sygnatariusz listu, gen. Ben Hodges, były głównodowodzący amerykańskich sił w Europie.
Niedawno miałem okazję wysłuchać jednego z ważnych urzędników w strukturze NATO. Ów urzędnik o planie, o którym z zachwytem pisał Bogdański, w ogóle nie wspominał. Kwestia wkroczenia wojsk krajów sojuszu na Ukrainę przed zakończeniem walk wydawała się leżeć w ogóle poza sferą podejmowanych w NATO rozważań.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.