Gen. Polko oburzony na Trumpa: Jak influencer. To kuriozalne

Gen. Polko oburzony na Trumpa: Jak influencer. To kuriozalne

Dodano: 
Gen. Roman Polko
Gen. Roman Polko Źródło: PAP / Leszek Szymański
Donald Trump zachowuje się trochę jak internetowy influencer – ocenia gen. Roman Polko. Wojskowy krytykuje podejście USA do Ukrainy.

Prezydent USA Donalda Trump wysyła coraz silniejsze sygnały świadczące o chęci dogadania się z Władimirem Putinem w kwestii wojny na Ukrainie. Jak powiedział Keith Kellogg, specjalny przedstawiciel prezydenta USA ds. Ukrainy i Rosji, przy stole negocjacyjnym nie będzie przedstawicieli krajów europejskich. Dodał jednak, że "byłoby głupotą twierdzić", że Ukraina nie będzie brała udziału w tym procesie.

Jednocześnie pojawiają się doniesienia o planowanych rozmowach zespołów negocjacyjnych USA i Rosji w Arabii Saudyjskiej, o czym Kijów miał się dowiedzieć dopiero z mediów.

Polko oburzony

– Jak to ma wyglądać? Stany Zjednoczone wynegocjują zgniły pokój, a Europa ma go pilnować? Samo w sobie jest to kuriozalne. Takie rozwiązanie to jakiś rodzaj ataku na Stary Kontynent – oburza się w rozmowie z Interią gen. Roman Polko, były szef GROM. – Tym bardziej, że Wołodymyr Zełenski wyraźnie chce, żeby Europa uczestniczyła w tych rozmowach, ma aspiracje dołączenia do Unii Europejskiej – dodaje.

Według generała podobne zapowiedzi, jak ta Keitha Kelloga, osłabiają mandat Stanów Zjednoczonych. – Zupełnie inaczej prowadzi się negocjacje, kiedy wszystko jest uzgodnione, stanowisko jest reprezentatywne dla całego Zachodu. Władimir Putin już się cieszy, będzie jeszcze bardziej zadowolony, jeśli uda mu się podzielić sojuszników – zauważa Polko.

Były szef GROM twierdzi, że sama obecność wojsk na Ukrainie nie wystarczy, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo. Za przykład podaje Koreę Południową, której granic, przez pierwsze dwie dekady od zamrożenia konfliktu z północą, strzegło ponad 60 tys. żołnierzy. A chodzi o pas długości około 300 km. – Donald Trump zachowuje się jak internetowy influencer. Ochrona 3 tys. km wymagałaby zaangażowania jeszcze większej liczby wojska (niż w Korei – red.). Bez znaczenia będzie liczba żołnierzy, a ich reprezentatywność. Jeśli pojawią się wojska amerykańskie, europejskie, uderzenie w nie oznaczałoby atak na Stany Zjednoczone i struktury NATO – mówi gen. Roman Polko.

Czytaj też:
Wysłannik Trumpa w Polsce. "Chce się wsłuchać w nasz głos"
Czytaj też:
Zełenski w kompletnym szoku. "Nie wiem, co to jest"

Źródło: Interia.pl
Czytaj także