Nie dowiozłem – a zatem czegoś nie zrobiłem czy też nie zrealizowałem planów. Nonsens? Oczywiście. Wszystko staje się jasne, gdy weźmiemy pod uwagę dwa aspekty. Po pierwsze, na nasz język wpływ przemożny, być może już nie do opanowania, ma język angielski. Po drugie, angielskie słowo „deliver” znaczy zarówno dowieźć czy dostarczyć, jak i dokonać czy zrealizować. Wszystko zależy od kontekstu – a w angielskim, bardziej niż w jakimkolwiek innym języku, kontekst to podstawa.
Być może ten i ów sięga po „dowożenie” żartem. Takie żarty jednak, właściwie niewinne, językowo bywają ryzykowne. Żart przekształca się w zwyczaj, niekoniecznie poprawny czy dobrze brzmiący. I tak oto na naszych oczach polski staje się jak śmietnik, do którego wpadają językowe odpady.
W dodatku jeżeli pod tym względem cokolwiek się zmienia, to tylko na gorsze. Niewesoła to konstatacja. Chociaż może wydawać się przesadna bądź podyktowana nadmiarem językowej ortodoksji, to trudno negować fakty. To, co dziwaczne, niepoprawne, sprzeczne z tradycją i zasadami czy urągające logice przyjmuje się u nas nadspodziewanie łatwo.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
