Kita: Sąd ograniczył Francuzom możliwość decydowania o przyszłości

Kita: Sąd ograniczył Francuzom możliwość decydowania o przyszłości

Dodano: 
Marine Le Pen
Marine Le Pen Źródło: PAP/EPA / IAN LANGSDON
Zamiast pozwolić społeczeństwu rozstrzygnąć, czy chce ją na tym stanowisku, sąd de facto ograniczył możliwość decydowania Francuzów o własnej przyszłości - mówi publicysta "Nowego Ładu" Kacper Kita w rozmowie z DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: We Francji zwolennicy obecnego prezydenta oraz krytycy Marine Le Pen twierdzą, że „sprawiedliwość nastała” – sprzeniewierzyła środki publiczne, została ukarana i nie będzie mogła startować w wyborach. Z kolei jej zwolennicy oraz niektórzy krytycy argumentują, że to „wariant rumuński”, uderzenie w demokrację i prawa wyborcze każdego obywatela, a sąd nie powinien ingerować w proces wyborczy. Jakie jest pana stanowisko w tej sprawie?

Kacper Kita: Uważam, że jednocześnie mogą być prawdziwe dwa stwierdzenia: z jednej strony Le Pen naciągała przepisy w sposób korzystny dla swojej partii, gdy będąc europosłanką zatrudniała jako asystentów (i tym samym opłacała z pieniędzy Parlamentu Europejskiego) swojego ochroniarza, szefową gabinetu czy partyjnych działaczy. Z drugiej jednak strony wykluczenie jej z wyborów za tego rodzaju sprawę jest radykalnie nieproporcjonalne do ewentualnego przewinienia, nawet gdyby uznać, że doszło do przestępstwa. Decyzja ta jest szczególnie kontrowersyjna, ponieważ Le Pen jest liderką największej partii opozycyjnej we Francji, ma poparcie około 35% obywateli, w poprzednich wyborach parlamentarnych uzyskała 33%, a obecnie jest faworytką nadchodzących wyborów prezydenckich. Zamiast pozwolić społeczeństwu rozstrzygnąć, czy chce ją na tym stanowisku, sąd de facto ograniczył możliwość decydowania Francuzów o własnej przyszłości.

Czyli bliżej Panu do tego „wariantu rumuńskiego”? Pojawiają się głosy, że zachodnie elity zaczynają stosować działania niedemokratyczne, by utrzymać się u władzy.

Francję i Rumunię łączy kontrowersja dotycząca ingerencji sądów w proces wyborczy. W Rumunii, jak pamiętamy, wybory zostały zablokowane przez Trybunał Konstytucyjny, mimo że głosowanie już trwało. Następnie Calin Georgescu został wykluczony z powtórzonych wyborów, a wcześniej Trybunał uniemożliwił start Dianie Șoșoacă. Prezesem Trybunału Konstytucyjnego w Rumunii jest Marian Enache, były polityk postkomunistyczny, który należał do partii komunistycznej jeszcze za czasów Ceaușescu, a później był działaczem postkomunistycznej socjaldemokracji, trzy kadencje posłem. Przeszedł płynnie z polityki na stanowisko sędziego Trybunału Konstytucyjnego.

A we Francji?

We Francji z kolei prezesem Rady Konstytucyjnej jest Richard Ferrand, który przez ponad 30 lat był członkiem Partii Socjalistycznej. Następnie przeszedł do obozu Emmanuela Macrona, gdy ten powołał swój ruch polityczny. Ferrand pełnił funkcję przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego (odpowiednika polskiego marszałka Sejmu), jeszcze cztery miesiące temu członkiem władz partii Macrona. To właśnie Rada Konstytucyjna uznała trzy dni przed decyzją sądu, że zgodne z konstytucją jest wykluczanie kandydatów z wyborów już na podstawie wyroku sądu pierwszej instancji. Zresztą także poprzednim prezesem Rady był przez 9 lat polityk – były socjalistyczny premier Laurent Fabius.

Co to oznacza dla Marine Le Pen?

Marine Le Pen może się odwołać, ale już teraz została wykluczona z wyborów na pięć lat. W praktyce może to oznaczać, że nawet jeśli zostanie uniewinniona w drugiej instancji, nic to nie zmieni, jeśli decyzja zapadnie już po wyborach. To radykalne naruszenie zasady dwuinstancyjności oraz ingerencja w swobodę wyboru Francuzów. Wyborcy zostali potraktowani jak osoby niezdolne do oceny, czy dany polityk jest winny, czy nie, i czy zasługuje na ich głos. To tak, jakby w Polsce ktoś decyzją sądu usunął Donalda Tuska lub Jarosława Kaczyńskiego z wyborów. Marine Le Pen jest znana Francuzom od lat – każdy już ma na jej temat wyrobioną opinię. Jeśli nawet we Francji można w ten sposób wykluczyć przywódczynię opozycji, to można w Europie wykluczyć każdego polityka.

Jak pana zdaniem ta sytuacja wpłynie na francuską scenę polityczną? Le Pen nie może kandydować, ale politycznie pozostanie silna. Może wesprzeć innego kandydata. Czy Francuzi mogą zagłosować „na złość systemowi”?

Jeśli Le Pen nie zdoła uzyskać uniewinnienia lub znaczącego skrócenia kary w ciągu najbliższych dwóch lat – co wydaje się mało prawdopodobne – to niemal na pewno jej kandydatem będzie Jordan Bardella, obecny przewodniczący Zjednoczenia Narodowego i europoseł. Pierwsze badania opinii publicznej wskazują, że Bardella może liczyć na poparcie podobne do Marine Le Pen, choć może być ono nieco niższe – o 1–2 punkty procentowe w drugiej turze. Jego kandydatura będzie miała zarówno swoje atuty, jak i zagrożenia. Z jednej strony może on przedstawić się jako ofiara systemu – ktoś, kto startuje „na złość establishmentowi”. Z drugiej strony, nie ma nazwiska Le Pen, a to może wpłynąć na jego wynik. To będzie pierwsza od 1981 roku sytuacja, w której w wyborach prezydenckich nie pojawi się kandydat o nazwisku Le Pen – najpierw startował Jean-Marie Le Pen, a później Marine. Dla Bardelli to może być szansa – wielu starszych wyborców miało negatywny stosunek do Jean-Marie Le Pena, który był uważany za radykała. Ale z drugiej strony, nazwisko „Le Pen” stanowiło gwarancję lojalnego elektoratu. Bardella będzie atakowany z różnych stron. Minister spraw wewnętrznych Bruno Retailleau, konserwatywny polityk, będzie przedstawiał się jako bardziej doświadczony kandydat, podkreślając, że pełnił funkcje rządowe i samorządowe, podczas gdy Bardella ma jedynie doświadczenie jako europoseł i lider partii. Z kolei Éric Zemmour, który ostatnio odzyskuje poparcie (obecnie na poziomie 5–6%), będzie atakował Bardellę z prawej strony, oskarżając go o zbyt umiarkowane poglądy. Z kolei Lewica spróbuje odbić część elektoratu robotniczego, który przez lata przechodził na stronę Marine Le Pen.

Kluczowe pytanie brzmi: czy Bardella będzie w stanie utrzymać szeroką bazę wyborczą Le Pen?

Przez lata Marine Le Pen skutecznie łączyła dwa elektoraty – tradycyjnych wyborców socjalnych z małych miejscowości, dawnych robotników, oraz bardziej zamożnych, konserwatywno-liberalnych wyborców miejskich. Na ten moment sondaże wskazują, że Bardella ma podobne poparcie co Marine Le Pen, ale przed nami jeszcze dwa lata kampanii. Nieobecność Le Pen, która miała gwarantowane 35% poparcia, może być dla wielu polityków okazją do walki o jej elektorat. Choć sama Marine Le Pen nie jest jeszcze politykiem starym – ma 57 lat i za pięć lat może wrócić – to teraz czeka nas ostra rywalizacja na francuskiej prawicy.

Czytaj też:
Kamiński i Wąsik bez immunitetów. PE zdecydował
Czytaj też:
Niecodzienny sojusz przeciwko USA. Efekt decyzji Trumpa


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także