Filip Memches: Demokracja i praworządność to dwa filary nowoczesnych społeczeństw zachodnich. A jednak na Zachodzie jesteśmy coraz częściej świadkami, że wola ludu rozmija się z wyrokami sędziów. Czy zatem demokracja i praworządność tak naprawdę nie stoją we wzajemnej sprzeczności?
Dr hab. Jan Majchrowski: Bardzo często demokrację przedstawia się jako niezbędny warunek realizacji praworządności, podstawową jej gwarancję. Ja się z tym nie zgadzam. Praworządność to nie demokracja. Demokracja jest jedną z odpowiedzi na pytanie, kto ma mieć władzę, praworządność zaś – według jakich zasad ta władza ma być sprawowana. Czy ustalanych ad hoc, zależnie od aktualnego interesu rządzących, czy według przyjętych z góry prawideł generalnych i abstrakcyjnych, czyli norm prawnych. W tym drugim przypadku stosujący prawo mają obowiązek aplikować je w każdym przypadku, czy jest im to na rękę czy nie. Tyle teoria, bo czasem mamy do czynienia z pozorami praworządności, choćby wtedy, gdy przepisy dają się rozmaicie interpretować przez tych, którzy je stosują albo ich nie stosują, choć powinni, np. sędziów.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.