O realiach życia za kratami Siarhiej Cichanouski otwarcie opowiadał podczas konferencji prasowej. – Jestem prawosławny, a oni przez pięć lat nie dali mi podejść do spowiedzi. Nie miałem prawa kupić nawet szczotki do zębów, mydła. Nawet wkładu do długopisu, prostego wkładu! – mówił opozycjonista. Zapytany o pierwsze po latach spotkanie z dziećmi się rozpłakał. Tak bardzo się zmienił, że w pierwszej chwili nie rozpoznała go własna córka. Później, w wywiadzie do Associated Press, zdradził więcej szczegółów swojego pobytu w więzieniu. Strażnicy więzienni wygrażali mu: „Nigdy stąd nie wyjdziesz”, „Umrzesz tutaj”. Odmawiali mu pomocy medycznej i morzyli głodem. Twierdzi, że dostawał dwie łyżki kaszy dziennie. Był przetrzymywany w całkowitej izolacji. Jak sam przyznaje, prawie zapomniał, jak się mówi.
22 сzerwca Cichanouskiego i 13 innych więźniów politycznych, zakutych w kajdanki, w workach na głowach, funkcjonariusze służb Łukaszenki załadowali do autobusu i wywieźli w nieznanym im kierunku. Jak się okazało, na Litwę.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.