W poniedziałek Polska przywróciła czasowo kontrole na granicy z Niemcami i z Litwą. To reakcja władz na pogłębiający się kryzys migracyjny, podsycany przez niemieckie służby, przerzucające na nasze terytorium nielegalnych migrantów. Niemcy przywrócili kontrole na granicy z naszym krajem już jesienią 2023 roku.
Siemoniak wskazuje Niemcy
Do kryzysu na granicy odniósł się szef MSWiA Tomasz Siemoniak podczas konferencji prasowej. – Stwierdzamy, że sytuacja jest pod pełną kontrolą, że Straż Graniczna wspierana przez wojsko, wspierana przez policję, realizuje swoje zadania. Do tej pory skontrolowanych zostało 25 tysięcy osób, w tym na obydwu granicach zatrzymane zostały osoby, które dopuszczały się nielegalnego przekraczania granicy – powiedział Tomasz Siemoniak na konferencji prasowej.
Minister przekazał ponadto, że uzależnia decyzję o zakończeniu kontroli na granicy od postawy Niemiec.
– Dziś Niemcy prowadzą swoje kontrole, my prowadzimy swoje kontrole, ten system jest po prostu skuteczny. Tak, jak mówiliśmy, jeżeli Niemcy zniosą swoje kontrole na granicy wewnętrznej, to i my będziemy do tego gotowi, na razie jesteśmy w trzeciej dobie działania i oceniamy skuteczność po stronie polskiej – powiedział Tomasz Siemoniak na konferencji prasowej.
Szokujące statystyki?
O powodach, dla których rząd Donalda Tuska zdecydował się na czasowe przywrócenie kontroli na granicach z Niemcami i Litwą informuje w środę "Rzeczpospolita". Według dziennika, powodem są "szokujące statystyki", a także odmowa azylu w Niemczech dla wszystkich przybyłych ze strony polskiej migrantów.
Gazeta pisze o zmianie jaka 8 maja zaszła w niemieckiej polityce azylowej. To od wtedy właśnie Berlin przestał przyjmować wnioski o ochronę międzynarodową od cudzoziemców, którzy przybyli do Niemiec z innego państwa członkowskiego Unii Europejskiej. Jak zauważa "Rz", decyzja ta uderza głównie w Polskę, przez którą – tranzytem – nielegalni imigranci od strony Białorusi dostają się do Niemiec.
"Niemieccy pogranicznicy zaczęli bezwzględnie stosować odmowy wjazdu dla tych migrantów – zostają oni zawróceni do Polski, ale już nie Litwy czy Łotwy, skąd – jak pokazują statystyki, które poznała 'Rzeczpospolita' – prowadzi obecnie nielegalny ruch migrancki z Białorusi" – czytamy.
Cicha wojna polsko-niemiecka
Funkcjonariusz Straży Granicznej, z którym rozmawiała z gazeta, mówi w tym kontekście o cichej wojnie polsko-niemieckiej. O co konkretnie ta wojna? Otóż chodzi o tysiące cudzoziemców i o to, kto powinien ich przyjąć. Według danych, do których dotarł dziennik, w ciągu pół roku z Niemiec do Polski zawrócono na granicy ponad 4,6 tys. osób. Ok. 40 proc. stanowią Ukraińcy, ale aż 60 proc. to obywatele Afganistanu, Somalii, Syrii, Gruzji oraz Kolumbii. "Rz" przywołuje również informacje MSWiA, z których wynika, że w ok. 856 przypadkach mowa o osobach, które podróżowały przez Białoruś. To zaś wskazuje, że mowa o osobach, które przedostają się do Unii Europejskiej również szlakiem nadbałtyckim. "[…] do Niemiec i innych państw Europy Zachodniej prowadzi on jednak przez nasz kraj. I to wykorzystują Niemcy" – podkreśla gazeta.
"Rz" zwraca uwagę, że po uszczelnieniu przez Polskę granicy z Białorusią, w ciągu sześciu miesięcy tego roku odnotowano 15 tys. prób nielegalnego jej przekroczenia. Według szacunków służb, 5 proc. z tej liczby pokonało barierę lub przekroczyło ją w innym miejscu i przedostało się do kolejnych państw Europy, w tym przede wszystkim do Niemiec. "Daje to więc ok. 750 osób, za które Polska formalnie odpowiada i które zgodnie z nową polityką migracyjną mogliby zostać zawróceni do naszego kraju" – czytamy.
Czytaj też:
Ilu migrantów zawrócili już Niemcy? Friedrich Merz chwali się "tysiącami" przypadkówCzytaj też:
"Niech Merz to powie ludziom ze Zgorzelca". Ostre słowa Morawieckiego
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
