Były szef rządu przekonuje, że obecnie wzdłuż Odry toczy się cicha wojna. "Nie między narodami. Między państwami i modelami działania ich administracji. Między stylem odpowiedzialności a stylem, który zakłada wypieranie się tej odpowiedzialności" – uważa Morawiecki.
Jak podkreśla, niemieccy funkcjonariusze manipulują wypowiedziami migrantów. "Jak relacjonowała niedawno Anna Kwiatkowska, eksperta Ośrodka Studiów Wschodnich, w podcaście Igora Jankego Układ Otwarty, niemieckie służby doskonale wiedzą, co zrobić, żeby nie uruchamiać procedury azylowej. Trzeba tylko »odpowiednio« usłyszeć to, co migrant mówi" – czytamy.
Morawiecki: Niemcy nawarzyli to piwo
Dalej poseł PiS stwierdza, że w ostateczności migrantów odwozi się kilkadziesiąt kilometrów w głąb Polski. "Cicho. Bez żadnej procedury. Bez koordynacji. To nie jest pomoc humanitarna. To nie jest solidarność europejska. To jest haniebna gra interesów, w której Polska została sprowadzona do roli bufora. Do państwa, które ma odpowiadać za cudze błędy i cudze grzechy" – przekonuje.
Morawiecki podkreśla, że Niemcy przed laty otworzyły drzwi migrantom z całego świata, a obecnie odpowiedzialność za swe błędy chcą zrzucić na Polskę. "Problem w tym, że zamiast zbudować mechanizmy wyjścia Z tego piwa które sami nawarzyli, próbują wypychać problem za granicę. Polską granicę" – ocenia.
"Rząd niemiecki nie wyciągnął wniosków z błędów Merkel. A jeśli wyciągnął – to tylko połowicznie. Owszem, pojawiły się pewne reformy. Zbudowano więcej ośrodków deportacyjnych. Zaostrzono przepisy. Ale mechanizm nacisku pozostał ten sam: problem musi zniknąć z niemieckiego terytorium – choćby miał trafić do Polski" – podkreśla.
"Niech Merz to powie ludziom z Gubina i Zgorzelca"
Morawiecki wskazuje, że już dziś na zachodzie kraju tysiące polskich przedsiębiorców cierpią przez ten kryzys. "Mówimy o tysiącach miejsc pracy. O setkach małych i średnich firm. O ludziach, którzy nie wiedzą, co przyniesie jutro. Dlatego zaproponowałem programy: Tarcza Zachód, Tarcza Litwa i Tarcza Wschód. Bo mam świadomość, że musimy działać mocno i skuteczne. Natychmiast" – tłumaczy.
Były premier przekonuje, że nie ma zgody Polaków na tzw. turystykę deportacyjną. "Kanclerz Merz może mówić, że „problem nie istnieje”. Ale niech powie to ludziom z Gubina. Ze Słubic. Ze Zgorzelca. Z Kostrzyna. Z Lubska. Oni widzą, co się dzieje. Oni nie słuchają już deklaracji – oni patrzą na czyny. I wiedzą jedno: nielegalna migracja istnieje. I przechodzi przez Niemcy" – podkreśla w zakończeniu swego wpisu.
Czytaj też:
Ilu migrantów zawrócili już Niemcy? Friedrich Merz chwali się "tysiącami" przypadkówCzytaj też:
Kolejny skandal z imigrantami. Umieszczeni w placówce kosztem polskich dzieci?
