Zbigniew Rokita, nagrodzony w 2021 r. Nike za „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku”, po nabraniu oddechu w trakcie pisania „Odrzanii. Podróży po Ziemiach Odzyskanych” wsiadł w tramwaj, siódemkę, „najśląszczą z wszystkich śląskich linii” spajającą Katowice, Chorzów, Świętochłowice i Bytom w jedną aglomerację, formalnie nieistniejącą wprawdzie, ale śniącą się tym wszystkim, którzy postrzegają Śląsk jako pępek świata. Pod każdym względem innego.
W tym innym świecie, ukazanym przez Rokitę w jego najnowszej książce „Aglo. Banką po Śląsku”, nic nie jest takie, jakie może się wydawać. Na przykład jeden z przystanków siódemki – Dworzec – znajduje się przy ulicy 3 Maja. Nazwa nie upamiętnia jednak konstytucji, a wybuch trzeciego powstania śląskiego w 1921 r. A autorowi przejeżdżającemu przez Chorzów-Batory ulicą Armii Krajowej przypomina się stary śląski dowcip:
– Gdzie służyłeś?
– W AK.
– W Armii Krajowej?
– Nie, w Afrika Korps.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
