Każdy katolik wie, czym są sakramenty, jednak wielu nie rozumie, jaka jest ich istota i moc. Dlaczego są niezbędne w naszym życiu? Co sprawia, że mają tak wielkie znaczenie w drodze do wieczności? Arcybiskup Fulton J. Sheen – znany i uwielbiany przez amerykanów kapłan odkrywa przed czytelnikami tajemnicę siedmiu sakramentów. Tłumaczy, jak dzięki tym widzialnym znakom dostępujemy niewidzialnej łaski. Pomaga nam zrozumieć, dlaczego to właśnie sakramenty są źródłem życia wiecznego.
Abp Fulton J. Sheen jest amerykańskim duchownym katolickim, który zasłynął programami telewizyjnymi, w których w fascynujący sposób przedstawiał milionom widzów zasady wiary katolickiej. Otrzymał za ich prowadzenie telewizyjną nagrodę Emmy. Autor wielu bestsellerowych książek m.in. Skarb w glinianym naczyniu, Warto żyć!, Idź do nieba, W górę serca.
„Jest ich siedem. Dają życie, karmią i leczą. Potrafimy kolejno wymienić je wszystkie (nawet wybudzeni ze snu po całonocnej adoracji), ale ich doniosłe znaczenie i sens często są poza naszymi zdolnościami postrzegania. Chwała niech będzie Bogu za abp. Sheena, który sprawnie, z lekkością i poczuciem humoru przeprowadza nas przez tę życiodajną rzeczywistość” – pisze w swojej recenzji Mateusz Ochman.
Książka została wydana nakładem Wydawnictwa Esprit i jest dostępna w księgarni internetowej wydawnictwa.
Fragment książki Sakramenty
Sakrament pokuty
Sakrament pokuty został ustanowiony z powodu ran, które odnosimy po chrzcie. Chrzest obmywa niemowlę z grzechu pierworodnego, a osobę dorosłą również z jej osobistych grzechów. Nasz „praktyczny” Pan wie jednak, że biała szata dana nam na chrzcie nie zostanie na zawsze nieskazitelna; wie, że człowiek upada siedem razy na dzień (por. Prz 24, 16) i że osobie, która zawiniła wobec nas, powinniśmy wybaczać siedemdziesiąt siedem razy (por. Mt 18, 22). Dlatego w swoim miłosierdziu ustanowił sakrament, który jest trybunałem miłosierdzia służącym duchowemu uzdrowieniu.
Dwa podstawowe warunki zaistnienia spowiedzi
Aby mógł się dokonać sakrament spowiedzi, muszą być dopełnione dwa podstawowe warunki, obydwa z ludzkiej perspektywy trudne do zaistnienia. Po pierwsze, ktoś musi stworzyć penitenta. Po drugie, ktoś musi stworzyć spowiednika. Aby stworzyć penitenta, trzeba wziąć człowieka z jego dumą, zamkniętego w lodowatym milczeniu, które jest odmową przyznania się do winy, i powiedzieć mu: „Musisz pójść do innego człowieka, klęknąć przed nim – przed człowiekiem, który jest najprawdopodobniej nie lepszy od ciebie – i powiedzieć mu o wszystkim, co ukrywasz przed sobą i przed swoimi dziećmi. Musisz powiedzieć mu o tym, czego się wstydzisz. Wszystko musisz wyznać na klęczkach”.
Stworzenie penitenta, który wyzna wszystko z mocnym postanowieniem poprawy, może okazać się bardzo trudne, o wiele trudniejsze jest jednak stworzenie spowiednika. Gdzie znaleźć kogoś, kogo Bóg wyposażył we władzę odpuszczania grzechów? Jak wyszkolić ludzkie serce, aby umiało leczyć rany innych, i jak opieczętować ludzkie usta, by to, czego się dowie reprezentant Boga, nigdy nie zostało wyjawione innemu człowiekowi? Tylko Bóg może powołać do życia te dwa stworzenia, bo bez Jego mocy i miłosierdzia powiedzielibyśmy raczej: „Ludzkość jest zbyt dumna, nigdy nie będzie penitentów”, „Ludzkość nie potrafi dotrzymać tajemnicy, nigdy nie będzie spowiedników”. A jednak ten sakrament istnieje. Są penitenci, bo są spowiednicy; są penitenci i spowiednicy, ponieważ Chrystus jest Bogiem.
Sakrament mierzący się z grzechem
Gdy rodzi się dziecko, jest przeważnie zdrowe, ale z biegiem czasu staje się obiektem ataków różnych chorób i dolegliwości, które utrudniają i uprzykrzają mu życie. W porządku duchowym jest tak samo – choć dzięki chrztowi dusza jest czysta i wolna od grzechu, to plami się i doświadcza różnych chorób, które nazywamy grzechami. Jeśli grzech jest poważny, tak że zrywa naszą więź z życiem boskim, nazywamy go śmiertelnym, ponieważ niesie śmierć życiu Chrystusa w naszej duszy. Gdy złe uczynki nie niszczą boskiego życia w nas, a jedynie je ranią, nazywamy je grzechami lekkimi. Poważny grzech zawsze przynosi trojaki skutek. Po pierwsze, człowiek czuje się wewnętrznie wyobcowany. Grzesznik w swoim najgłębszym wnętrzu czuje się, jakby się znalazł na polu walki toczącej się wojny domowej. Rozpada się jego jedność i czuje w sobie rozdwojenie – oto dwie strony konfliktu walczą ze sobą o zwycięstwo. Po drugie, poważny grzech wyobcowuje grzesznika ze społeczności, bo człowiek, który nie jest pogodzony ze sobą, nie będzie też pogodzony z bliźnim. Wojny światowe nie są niczym innym tylko projekcją – na wielkim obszarze całej powierzchni ziemi – wojen psychicznych rozgrywających się wewnątrz zmąconych dusz. Gdyby nie wojny wewnętrzne, nie byłoby wojen na świecie. To po zabiciu Abla Kain zadał to antyspołeczne pytanie: „Czyż jestem stróżem brata mego?” (Rdz 4, 8). Trzecim i najpoważniejszym skutkiem grzechu jest wyobcowanie się od Boga. Łaska jest boskim życiem w duszy, natomiast poważny grzech to destrukcja tego życia. W Liście do Hebrajczyków czytamy: „Krzyżują bowiem w sobie Syna Bożego i wystawiają Go na pośmiewisko” (Hbr 6, 6). Grzech to zatem druga śmierć, utrata zasług, które zebraliśmy. Dzięki miłosierdziu Bożemu możemy je jednak odzyskać w sakramencie pokuty.
Czytaj też:
Przegląd religijny: o. Fryderyk Faber, "Postęp duszy, czyli wzrost w świętości"Czytaj też:
Przegląd religijny: "Po pierwsze Chrystus. W kierunku postliberalnego katolicyzmu"Czytaj też:
Wróg numer jeden narodowego socjalizmu i Doktor Kościoła XX wieku. Dietrich von Hildebrand