"To było preludium do wielkiej masakry w Kijowie"

"To było preludium do wielkiej masakry w Kijowie"

Dodano: 
Wojna na Ukrainie. Masowe groby rosyjskich ofiar
Wojna na Ukrainie. Masowe groby rosyjskich ofiar Źródło:PAP/EPA / OLEG PETRASYUK
Ludzie z Buczy powiedzieli mi, że to, co stało się w ich mieście, miało się stać w naszej stolicy – wskazał abp Światosław Szewczuk.

Masakra w Buczy została zaplanowana jako preludium do wielkiej kijowskiej masakry – powiedział arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk w 59. tygodniu pełnowymiarowej inwazji Rosji "na spokojną ziemię ukraińską".

– Niestety na naszej ziemi znów giną ludzie, płynie ludzka krew. W naszych modlitwach nieustannie prosimy Boga o sprawiedliwość, pokój i wolność dla naszej Ojczyzny od ziemi do nieba – wskazał zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK).

Przypomniał, że w tych dniach przypada pierwsza rocznica wyzwolenia przedmieść Kijowa, a także obwodów kijowskiego, żytomierskiego, czernihowskiego i sumskiego spod rosyjskiego okupanta.

– Upamiętniamy smutne wydarzenia... Pamiętam, jak rok temu przyjechałem do Buczy, jak tylko miałem okazję. Później ta nazwa stała się znana na całym świecie. Na ulicach wciąż można było zobaczyć martwe ciała, spalone czołgi i rosyjski sprzęt. Ale najtrudniej było patrzeć na masowe groby niewinnych młodych ludzi – kobiet i mężczyzn. W tych chwilach naprawdę trudno było wypowiedzieć jakiekolwiek słowo. Te obrazy były wstrząsające. Miejscowi ludzie mówili niewiele, bo wciąż byli pełni bólu. Cały świat zdawał się zwracać uwagę na to niedawno zajęte i wyzwolone terytorium – powiedział abp Szewczuk.

Powraca życie

Podkreślił jednak, iż widzimy, że kiedy Kościół przychodzi na wyzwolone terytoria, wraca życie. Bardzo ważne jest obcowanie z ludźmi, którzy przeżyli okupację. Rok po tych strasznych wydarzeniach trzeba ich wysłuchać.

– Kiedy niedawno odwiedziłem te terytoria, chciałem raczej spotkać się z ludźmi – krewnymi i przyjaciółmi ofiar – niż zobaczyć miejsca. Jeden ojciec opowiedział mi, jak w ubiegłym roku, na początku kwietnia, rozpoznał martwe ciało swego syna z wydłubanymi oczami. Pamiętam spojrzenie tego ojca... – powiedział z bólem zwierzchnik UKGK.

Zwrócił uwagę, że "wspólnota Kościoła, udając się na te wyzwolone tereny, niosła ze sobą nadzieję – że życie powraca, że jest silniejsze od śmierci. I, oczywiście, wciąż staramy się iść do miejsc, gdzie ludzie cierpią najbardziej, by być z nimi".

Zaznaczył, że rzeczywiście na początku wojny Kijów stał się duchową stolicą świata, bo wszyscy byliśmy na granicy życia i śmierci. – Wielu szefów międzynarodowych delegacji, którzy przyjeżdżali na Ukrainę, mówiło, że jeśli ktoś nie jest dziś w Kijowie, to jest outsiderem światowej dyplomacji – przypomniał abp Szewczuk.

– Bo tylko w tych miejscach zbrodni armii rosyjskiej – patrząc w oczy tych ludzi, kontemplując zniszczone domy i masowe groby – można zobaczyć, że świat, który znali wcześniej, czyli dawna Rosja, Ukraina, Europa, już nie istnieje – podkreślił na zakończenie zwierzchnik UKGK.

Czytaj też:
Armia Ukrainy: Wojska Rosji wycofały się z niektórych pozycji

Źródło: KAI
Czytaj także