W niedzielnym komunikacie Ołeksij Dmytraszkiwski zastrzegł, że Rosjanie wciąż prowadzą działania szturmowe w rejonie Awdijiwki, Marjinki i Karliwki. Przedstawiciel armii Ukrainy przekazał, iż w nocy wojska rosyjskie przeprowadziły dziesięć ataków.
"Wszystkie działania szturmowe wroga odbyły się bez wsparcia techniki, tylko w jednym wypadku wróg użył dwóch czołgów" – poinformował Dmytraszkiwski. I dodał, że na południu kraju, na kierunku zaporoskim, Rosjanie prowadzą prace fortyfikacyjne.
Natomiast rzecznik prasowy Wschodniego Zgrupowania Wojsk Ukrainy Serhij Czerewaty oznajmił, iż żołnierze armii Federacji Rosyjskiej "aktywizują się na kierunku łymanskim i kupiańskim [przy granicy obwodów charkowskiego i ługańskiego na wschodzie kraju – przy. red.]. Zapewnił także, że oddziały ukraińskie zatrzymały próby postępów rosyjskich w tym rejonie.
Co jednak najważniejsze, według strony ukraińskiej, wojska Rosji na kierunku donieckim wycofały się z niektórych pozycji.
Kreml boi się powszechnej mobilizacji?
Przypomnijmy, że wojna na Ukrainie trwa od 24 lutego ubiegłego roku.
Zgodnie z doniesieniami, Kreml chce uniknąć ponownej mobilizacji wojskowej, która spowodowała exodus obywateli Federacji Rosyjskiej za granicę. Prawie cała zmobilizowana pierwsza fala żołnierzy – nawet 300 tys. osób – została już rzucona na front ukraiński.
Pomimo wielkich wysiłków Sztabu Generalnego Federacji Rosyjskiej, armia Rosji nie była w stanie zająć ani jednego dużego miasta na Ukrainie i posunęła się tylko o 234 kilometry kwadratowe od 31 stycznia do 28 lutego bieżącego roku.
Rosji potrzebne są nowe sposoby przyciągania rekrutów do wojska, ponieważ władze w Moskwie obawiają się ogłoszenia drugiej fali mobilizacji przed wyborami prezydenckimi w 2024 roku, po których Władimir Putin może rozpocząć swoją piątą kadencję.
Czytaj też:
Kolejny problem rosyjskiej armii. Żołnierze giną nie tylko w walceCzytaj też:
Rosja przejmuje przewodnictwo w ONZ. "Wizerunkowa katastrofa"