W czwartek w Warszawie górnicy i pracownicy branży energetycznej zorganizowali protest. Demonstrujący zebrali się w stolicy, żeby wyrazić swój m.in. sprzeciw wobec dalszej likwidacji w Polsce branży górniczej. Manifestanci nie godzą się na wygaszanie elektrowni węglowych, w tym Elektrowni Rybnik, Dolna Odra i Łaziska.
Protest w Warszawie – Zmierzch polskiej energetyki
Jarosław Grzesik powiedział, że bezpośrednim asumptem do demonstracji pod siedzibą Polskiej Grupy Energetycznej była decyzja o przyśpieszonym zamknięciu elektrowni "Dolna Odra" i elektrowni "Rybnik".
– W budynku zarządu PGE zapadają decyzje bądź jest brak decyzji takich, które gwarantowałby bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju i obywateli. [...] W tym budynku zapadają złe dla Polski decyzje. Zapadają złe decyzje dla naszych elektrowni, a co za tym idzie, dla naszych kopalń i dla wszystkich zakładów kooperujących – zwrócił uwagę Grzesik.
– Energetyka jest krwiobiegiem całej gospodarki, całego przemysłu. Bez wydolnej energetyki nie będą funkcjonowały żadne zakłady w naszym kraju. To, co się dzieje w tym budynku woła o pomstę do nieba – mówił w trackie demonstracji przedstawiciel branży. Dodał, że podobnie jak PGE, także Enea i Tauron w swojej strategii przewidują wcześniejsze likwidowanie polskich bloków węglowych. – Oni doprowadzą do tego, że będziemy bez prądu – ostrzegał.
Inny z protestujących ze Szczecina poinformował o dramatycznych procesach z jego regionu. – U nas masowo likwiduje się miejsca pracy, masowo zwalnia się ludzi z pracy. Na dzień dzisiejszy kwota zwolnień przekracza już 2 tysiące – mówił.
Petycje do PGE i resortu aktywów
W ramach protestu przygotowano dwie petycje. Adresatem pierwszej jest PGE Polska Grupa Energetyczna. Pismo dotyczy decyzji spółki ws. wygaszenia elektrowni węglowych tj. Rybnik i Dolna Odra.
Druga petycja trafiła do Ministerstwie Aktywów Państwowych, które to sprawuje nadzór nad spółkami energetycznymi. Związkowcy domagają się interwencji resortu.
Polityka klimatyczna UE. "Skończy się nam energia"
Przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz powiedział, że protest ma za zadanie ponownie przypomnieć rządzącym, że "dalsze brnięcie w źródła odnawialne skończy się katastrofą, bo skończy się nam energia". Jak tłumaczył, konieczny jest m.in. rozwój atomu, który "wejdzie do sytemu być może" dopiero po 2040 r, a bez niego konieczne będą źródła konwencjonalne takie jak np. węgiel.
Górnicy i energetycy mają coraz bardziej dość wciskania im na siłę przez Unię Europejską i rządzących w Warszawie tzw. transformacji energetycznej i podporządkowywania gospodarki i codziennego życia ideologii klimatyzmu. Przeciwnicy ideologizacji gospodarki podkreślają, że gigantyczne koszty tego przedsięwzięcia odczuwamy w rachunkach za energię, a także cenach produktów i usług, bowiem drogi prąd generuje wysokie ceny w całej gospodarce. Zwrócili m.in. uwagę, że jest to polityka absurdalna. Polska dysponuje ogromnymi zasobami węgla i stopniowo sama się ich pozbawia, bo Unia Europejska tego chce.
Czytaj też:
Skutki Zielonego Ładu. Cukiernik: W Polsce zabraknie energiiCzytaj też:
Szydło: To będzie oznaczać znacznie wyższe rachunki za energię