Rymkiewicz: Polskość to straszna siła duchowa

Rymkiewicz: Polskość to straszna siła duchowa

Dodano: 
Jarosław Marek Rymkiewicz i Paweł Lisicki
Jarosław Marek Rymkiewicz i Paweł Lisicki 
Polskość to jest straszna siła duchowa i to nie my ją wybieramy, bo nie możemy tu niczego wybierać. To ona nas wybiera, ona chce nas mieć i wtedy nas wybiera – przemawiał Jarosław Marek Rymkiewicz po odebraniu nagrody Strażnika Pamięci w kategorii "Twórcy".

Laureat nagrody "Strażnik Pamięci" opowiadał o swojej niedawnej podróży do Kalisza, gdzie zawiozła go Joanna Lichocka. To właśnie dzięki jej staraniom, na luterańskim cmentarzu w Kaliszu udało się odnaleźć grób jego prababki Emilii Schultz z domu Grunert. – Prababka Emilia pisała jeszcze swoje nazwisko przez S-C-H, a na końcu przez L-T-Z. Pojechaliśmy więc do Klisza i poszliśmy na luterański cmentarz. Ewa z Joasią i jej kaliskimi przyjaciółmi chodziła po cmentarzu szukając grobów innych Schultzów, a jest ich tam wielu, a ja trochę podróżą zmęczony usiadłem na krawędzi grobu prababki, bo nie było tam ławeczki, i zacząłem rozmyślać o dziejach rodu Schultzów, który zjawił się w Kaliszu nie wiadomo kiedy, ale na pewno bardzo dawno temu, i nawet nie wiadomo skąd do Kalisza przybył, może w Saksonii, a może z Bawarii, a także o dziejach rodu Rymkiewiczów, który zjawił się w Kaliszu z drugiej strony, z północnego wschodu. Może z Wilna, a może – i to wydaje mi się prawdopodobniejsze - z oszmiańskiego powiatu, z małego zaścianka, który istniał tam pod nazwą Rymkiewicze – mówił.

Jarosław Rymkiewicz podkreślał, że rozmyślania o przodkach doprowadziły go do dręczącego go od dawna pytania: Kim jestem?. – Trochę jestem Niemcem, trochę też Litwinem, trochę jestem Tatarem, trochę też Francuzem, może i Rosjaninem, ale tego nie jestem pewien, trochę jestem luterański, trochę kalwiński, trochę prawosławny, ale i owszem także rzymskokatolicki, i trochę – co wynika z mojej tatarskości – trochę mahometański – wskazywał. Jak jednak dodał, jedną rzeczą która jest pewna to to, że w jego krwi nie ma ani kropli polskiej krwi. – No to dlaczego jestem Polakiem, i czy jestem Polakiem? – zastanawiał się, dodając że nigdy do polskości nie aspirował, ani też jej nie wybierał. Stało się tak dlatego - tłumaczył - że jako mały chłopiec na tajnych kompletach recytował polskie wierszyki i śpiewał polskie piosenki patriotyczne i nie zadawał sobie wówczas pytania "kim jestem". "Zacząłem je sobie zadawać znacznie później" – wskazywał.

Rymkiewicz przywołał jeden z wierszy, które zna niemal każde polskie dziecko: „Kto ty jesteś – Polak mały. Jaki znak twój – orzeł biały”. – Czym więc jest polskość? Ona nie jest ani biologiczna, ani genetyczna; ona nie bierze się z krwi, a nawet, jak pokazuje mój przykład – może dość wyjątkowy – nie bierze się z pochodzenia. Polskość to jest straszna siła duchowa i to nie my ją wybieramy, bo nie możemy tu niczego wybierać. To ona nas wybiera, ona chce nas mieć i wtedy nas wybiera. Nie ja ją wybrałem dla siebie. Myślę, że to ona mnie wybrała, bo chciała mnie mieć. Ale wybrała Was, moi drodzy, wszystkich, bo chce Was mieć. Nie należy pytać o pochodzenie, o geny, o krew. Należy tylko oddać się tej strasznej sile, a ona całą resztę za nas załatwi – zakończył.

Źródło: DoRzeczy
Czytaj także