Żeby nas tam wszystkich przywieźć i nakarmić, potrzebna była pomoc okolicznych gospodarzy. „Na Podhalu bida” – jak mawiał Piotr Skrzynecki w Piwnicy pod Baranami. Ale to nie przeszkadzało. Zawsze ktoś podwiózł nam bety na górę, bo auto nie dojeżdżało, od kogoś brało się mleko i kartofle, z większością sąsiadów się przyjaźnie gawędziło. Pan Leon, sąsiad najbliższy, przechodził przez „nasze” podwórko grabić siano, przecież nikt na Podhalu się wtedy nie grodził. Machał ręką. „Łodpocywacie sobie” – mówił życzliwie. Zrywaliśmy się wstydliwie z leżaków, głupio było, że my tu „łodpocywamy”, a on pracuje.
Wakacje, w tle piękne góry i ci sympatyczni sąsiedzi. I wieś podhalańska z jeszcze wtedy zachowanym zwyczajem, z chałupami, które fotografowała Zofia Rydet.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
