Najgorzej prezentuje się stan psychiki Adama Bodnara. „Jako prokurator generalny” złożył on wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, który uważa za nieistniejący, i do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, którą również uważa za nieistniejącą, o uchylenie immunitetu Pierwszej Prezes SN Małgorzacie Manowskiej, żeby móc ja oskarżyć o zablokowanie mu możliwości stwierdzenia domniemanych fałszerstw wyborczych. Przestępstwo Prezes Manowskiej ma polegać na tym, że w obradach Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, którą uważa Bodnar za nieistniejącą, podczas których – każdy widział – przeczołgano Bodnara publicznie, wykazując w jego wniosku i argumentach kompletny brak znajomości prawa i logiki, nie wzięło udziału dwóch sędziów. O ile pamiętam, nie dlatego, że ich ktoś nie dopuścił – wyłączyli się z orzekania Izby sami, żeby się podlizać władzy i pokazać, że zgadzają się z jej argumentacją o nieistnieniu IKNiSP. A także nieistnieniu ich samych, albowiem obaj są w „prawie jak Tusk i Bodnar je rozumieją” „neosędziami”. Czyli, reasumując, Bodnar wnioskuje o karę dla Manowskiej za to, że nie dopuściła osób zdaniem Bodnara nie będących sędziami i nie mających prawa orzekać do orzekania w posiedzeniu nieistniejącej zdaniem Bodnara Izby SN, której orzeczenie o ważności wyborów w związku z tym nieistnieniem nie ma zdaniem Bodnara żadnej wiążącej mocy. Jest w tym logika, że w takim razie zwraca się o to do organów również jego zdaniem nieistniejących, ale jest to bez wątpienia logika schizofrenii.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.

