Ministerstwo Spraw Zagranicznych Izraela zleciło amerykańskiej firmie marketingowej Stagwell, zarządzanej przez politycznego stratega Marka Penna, przeprowadzenie serii szeroko zakrojonych badań ankietowych i fokusowych, połączonych z "testowaniem przekazu". Celem była "poprawa wizerunku Izraela zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie". Badania objęły grupę ponad 13 tys. osób. Do wstępnych wyników raportu grupy Stagwell dotarł serwis Drop Site News.
W sondażach pytano m.in. o to, co respondenci wiedzą na temat brutalnego ataku Izraela na Strefę Gazy, a także jakie jest obecnie nastawienie społeczeństwa do Izraela. Nie wiadomo, ile kosztują badania zlecone przez izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, ale połączenie grup fokusowych i przeprowadzenie ankiet to zazwyczaj kosztowne przedsięwzięcie. Co istotne, MSZ Izraela otrzymało niedawno historyczne dofinansowanie z budżetu państwa na poziomie 150 milionów dolarów. Środki mają na celu poprawę wizerunku Izraela na świecie w obliczu ludobójstwa Palestyńczyków.
"Izrael jest krajem ludobójczym i apartheidu"
Na czym polegają badania? Ankietowanym w USA i Europie (m.in. Niemczech, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii oraz Francji) pokazano filmy z różnymi przekazami, aby sprawdzić, która propaganda jest najskuteczniejsza w wywieraniu wpływu. Zapytano również, ile osób – ich zdaniem – Izrael zabił w Strefie Gazy i jaka część ofiar to cywile. Badani we wszystkich krajach stwierdzili, że zabici to "głównie cywile". W Stanach Zjednoczonych i Niemczech respondenci wskazali, że kampania Izraela była znacznie mniej śmiercionośna niż w rzeczywistości. Pytani w USA odpowiadali zazwyczaj, że izraelskie siły zbrojny zabiły zaledwie 10 tys. osób. We Francji i w Hiszpanii szacowano odpowiednio 30 tys. i 40 tys. ofiar śmiertelnych. Tymczasem liczba ofiar śmiertelnych, z pewnością zaniżona, przekracza 64 tys. – zauważył portal dropsitenews.com.
Według badania, najlepszą taktyką Izraela, jeśli chodzi o przekaz propagandowy, jest podsycanie strachu przed "radykalnym islamem" i "dżihadyzmem”, jednocześnie podkreślając izraelskie poparcie dla praw kobiet i praw osób homoseksualnych. Co ciekawe, po zakończeniu działań zbrojnych w Strefie Gazy we wszystkich badanych krajach "bardzo znacząco" wzrosło deklarowane poparcie dla Izraela, średnio o ponad 20 punktów procentowych w każdym państwie. Z ankiet firmy Stagwell wynika, że "radykalny islam" za "zagrożenie" uznaje zdecydowana większość mieszkańców Europy i Stanów Zjednoczonych. Pod tym względem pierwsze dwa miejsca w rankingu zajęły Niemcy i Francja, przy czym poparcie dla Palestyńczyków w stosunku do Izraelczyków było we Francji znacznie wyższe niż w Niemczech.
"Raport badał poparcie Izraela dla Hamasu i Iranu, a także szerzej – dla Palestyńczyków jako całości. Dane zawarte w raporcie Stagwella są wyraźnie bardziej przychylne Izraelowi niż w innych badaniach. Na przykład, niedawne badanie Quinnipiac wykazało, że 37 proc. amerykańskich wyborców popiera Palestyńczyków, a 36 proc. – Izraelczyków. Sondaż Stagwella pozwolił respondentom wybrać obie opcje, zamiast narzucać wybór, co może tłumaczyć rozbieżności. Izrael ma jednak jeszcze długą drogę przed sobą, ponieważ badania wykazały, że zwłaszcza Europejczycy »zgadzają się z tym, że Izrael jest krajem ludobójczym i apartheidu, mimo że stoi to w sprzeczności z ich sprzeciwem wobec Hamasu i Iranu«" – czytamy.
Mark Penn, dyrektor generalny grupy Stagwell, był bliskim doradcą prezydenta Billa Clintona, regularnie pojawia się w Fox News i jest sojusznikiem prezydenta Donalda Trumpa.
Czytaj też:
Mocne oskarżenia wobec Netanjahu. Były rzecznik uderza
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
