To już nie ma nic wspólnego z najdziwniej nawet rozumianym „przywracaniem praworządności” ani „rozliczeniami”. Nawet bezbrzeżnie naiwny głupiec, zakładając, że wśród popierających Tuska jeszcze się zachowali jacykolwiek ludzie o uczciwych intencjach, nie uwierzy, że ręczne sterowanie przez rząd, który sędzia ma sądzić jaką sprawę, może przyśpieszyć wlokące się coraz bardziej postępowania, albo posłużyć jakimkolwiek godziwym celom. Nie, jakby nie kombinować i nie kręcić, może tu chodzić tylko i wyłącznie o polityczne sterowanie wyrokami. Rzecz jest prosta jak w mordę dał, i dla każdego, kto chwilę pomyśli, oczywista: Stanisław Gawłowski, wierny żołnierz mafii, zwanej Platformą Obywatelską, został w pierwszej instancji skazany za aferę melioracyjną na pięć lat więzienia. Trzeba, żeby w apelacji orzekał taki skład, który zrobi to samo, co swego czasu zrobiono ze sprawą Sawickiej. Pamiętacie Państwo jeszcze tę posłankę, którą złapano na gorącym uczynku podczas przyjmowania łapówki? Pamiętacie, że też była skazana w pierwszej instancji?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.

