Żywy czy martwy? Co się dzieje z Kim Dzong Unem?
  • Maria KądzielskaAutor:Maria Kądzielska

Żywy czy martwy? Co się dzieje z Kim Dzong Unem?

Dodano: 
Kim Dzong Un
Kim Dzong Un Źródło: Koreańska Centralna Telewizja
TERAZ AZJA || Oczy świata nie odwracają się od półwyspu koreańskiego. Czy po udanych wyborach w Korei Południowej, przyszedł czas na zmianę władzy w Korei Północnej? Zdaje się, że nie, Kim Dzong Un jedynie bawi się z nami w kotka i myszkę.

Pod koniec ubiegłego tygodnia zarówno japoński tygodnik Shukan Gendai, jak i amerykański wywiad donosili, że miłościwie panujący „Król Porannej Gwiazdy”, Przewodniczący Partii Pracy Korei i Najwyższy Przywódca Kim Dzong Un odszedł do żółtych rzek. Miało to nastąpić w wyniku nieudanej operacji serca, podczas której lekarz potrzebował aż 8 minut na założenie stentu, co w normalnych warunkach zajmuje około minuty. Niestety okazało się, że to tylko plotki. 1 maja przywódca Korei Północnej pojawił się publicznie w mieście Sunchon, niedaleko Pjongjangu, aby otworzyć nowo wybudowaną fabrykę nawozu. Jak na mężczyznę o wadze zawodnika sumo, poruszał się podczas tych uroczystości wyjątkowo sprawnie – nawet palił papierosa i śmiał się w rozmowie ze swoimi doradcami. Pytanie tylko, w jakim celu te gry pozorów? Czyżby Kim czuł się niedowartościowany przez zachodnie media? Chciał sprawdzić, jak światowa opinia zareaguje na jego śmierć?

Zabawy na śmierć i życie

Pierwsze głosy zaniepokojenia pojawiły się już 12 kwietnia, kiedy podczas corocznego posiedzenia Najwyższego Zgromadzenia Ludowego Korei Północnej Kim Dzong Un nie wygłosił zwyczajowego orędzia do narodu. Nie wystąpił również publicznie 15 kwietnia podczas narodowego święta, jakim jest dzień słońca, czyli narodziny Kim Ir-sena. O jakimś wewnętrznym przetasowaniu w partii świadczy dodatkowo obecność podczas posiedzenia osób, które rzekomo zostały stracone w ostatnich latach, to m.in.: Mun Kyong-dok, były sekretarz partyjny miasta Pjongjang oraz Choe Pu-il, były minister służb bezpieczeństwa Korei Północnej. Wszystkie oczy zwróciły się natomiast na Kim Yo-jong, młodszą siostrę Kima, która została ponownie powołana jako nadzwyczajny członek Biura Politycznego Partii Pracy Korei.

Następnie okazało się, że na zdjęciach opublikowanych przez agencję 38 North, zajmującą się problematyką Korei Północnej, widać było na stacji w Wonsan pociąg, którym zawsze podróżuje Kim Dzong Un. Dyktator mógł zatem przebywać na wybrzeżu, w mieście określanym jako baza wypoczynkowa przywódcy. Znajduje się tam olbrzymi kompleks z domkami dla gości, a w marinie stoi luksusowy jacht Kima. Również prezydent Korei Południowej zdementował sensacyjne pogłoski, informując, że Kim jest cały i zdrowy. Wraz z początkiem maja potwierdził to materiał w Koreańskiej Centralnej Telewizji. Znowu rodzi się wątpliwość, czy to wiarygodne źródło? Co jeśli to jedynie ruch propagandowy, aby zyskać na czasie? W przypadku Korei Północnej nigdy nic nie wiadomo.

Kwestia sukcesji

Gdyby Kim Dzong Un ponownie poczuł się gorzej, co przy 150 kilogramach żywej wagi i kilkunastu papierosach dziennie, może okazać się prawdopodobne, czy jest szansa na odwilż w Korei? Jeśli chodzi o przyszłość partii, większość analityków wskazuje, że to właśnie Kim Yo-jong może przejąć schedę po bracie i poprowadzić Korę ku świetlanej przyszłości rozwoju komunistycznego systemu. Analitycy wskazują jednak, że nie jest to takie pewne w zdominowanym przez mężczyzn północnokoreańskim reżimie. Wschodnia Lady Makbet będzie prawdopodobnie musiała rywalizować z Kim Pyong Ilem, przyrodnim bratem swojego ojca. Kim Jong Il (ojciec Kima Zhong-una) i Kim Pyong Il walczyli o przejęcie władzy. Pyong Il przegrał i opuścił Koreę na wiele lat, sprawując funkcje dyplomatyczne w Europie. Pełnił rolę ambasadora na Węgrzech, w Bułgarii, Finlandii, Polsce i w Czechach. Do Warszawy przybył w 1998 roku i pozostał tu aż do 2015 roku. Dwoje jego dzieci – syn Kim In Kang oraz córka Kim Ŭng Sŏng skończyło studia w Polsce. W listopadzie zeszłego roku dyplomata przeszedł na emeryturę i powrócił do Pjongjangu. Może akurat w idealnym momencie, aby przejąć władzę? Lub chociaż wpłynąć na swojego rozwydrzonego bratanka? W końcu jest synem Kim Ir-sena.

Możemy jedynie spekulować, czy gdyby władze przejął Pyong Il, to otworzy Koreę Północną na resztę świata. Jest to człowiek dobrze wykształcony – studiował na Malcie i w Moskwie, a we Wschodnich Niemczech ukończył kurs pilotażu samolotów ultralekkich. Większość swojego dojrzałego życia spędził w Europie Zachodniej, obserwując transformację ustrojową m.in. w Polsce. Może doświadczenia zebrane w Warszawie wpłyną na jego decyzje polityczne? Tymczasem Kim Jo Dzong poza rzeczywistością północnokoreańską widziała jedynie Szwajcarię, gdzie chodziła do szkoły baletowej. Było to jednak 20 lat temu. Obecnie jest szefową Departamentu Propagandy i Agitacji, znaną ze swojego pełnego wsparcia dla polityki brata.

Dyktator pełną gębą

Przypomnijmy jednak krótko osiągnięcia polityczne Kim Dzong Una. Objął władzę w 2012 roku po śmierci swojego ojca, zostając Pierwszym Sekretarzem Partii Pracy Korei. W 2013 roku rozprawił się z wujem Jang Sŏng T’aek, którego odsunął od wszystkich stanowisk, aresztował, a w końcu skazał na śmierć i stracił. Następnie kazał wymordować całą jego rodzinę, łącznie z kobietami i dziećmi. Jego najważniejszą decyzją w polityce międzynarodowej było spotkanie z Donaldem Trumpem, jakie miało miejsce 12 czerwca 2018 w Singapurze i zakończyło się podpisaniem wstępnego porozumienia.

Ta decyzja polityczna nie wpłynęła jednak na zmianę sytuacji wewnętrznej w kraju. Mieszkańcy Korei Północnej żyją w skrajnej biedzie, indoktrynowani od najmłodszych lat oraz odcięci od reszty świata. Uciekinierzy są wyłapywani na granicy z Chinami, a następnie odsyłani do obozów koncentracyjnych albo sprzedawani w niewolę seksualną, jak to miało miejsce ze znaną aktywistką Yeonmi Park. Rodziny osób, którym uda przekroczyć granicę, są skazywane na śmierć. Według relacji innej uciekinierki, Hee Yeon Lim, Kim Dzong Un ma na swoim koncie także przywiązywanie skazańców do dział przeciwlotniczych i ich publiczne rozstrzeliwanie. Takie widowiska kazał oglądać 10 tysięcy ludziom.

Przyjdzie taki czas, że Korea Północna otworzy się na świat, a o okrucieństwach, które mają tam miejsce, będziemy czytać, jak współcześnie o tragediach w Auschwitz. Do tego potrzebny jest jednak nie tylko inny przywódca państwa, ale również wspólna wola polityczna ze strony Stanów Zjednoczonych i Chin. Śmierć Kima mogłaby być pierwszym krokiem do osiągnięcia tego celu.

Czytaj też:
Trump: Wiem, w jakim stanie jest Kim Dzong Un
Czytaj też:
"Jest w stanie wegetatywnym". Media o przywódcy Korei Płn.

Czytaj także