U dział Pjongjangu w wojnie po stronie Moskwy nie jest wielkim zaskoczeniem. Rosja po 24 lutego 2022 r. zwróciła się w stronę Azji w poszukiwaniu partnerów i sojuszników. W czerwcu oficjalnie zawarła sojusz wojskowy z Koreą Północną. Putina z Kim Dzong Unem łączy wspólny wróg, czyli Zachód. Do niedawna współpraca ograniczała się do wsparcia materiałowego ze strony Pjongjangu. Według informacji podawanych przez Kijów, Waszyngton i Seul na początku listopada Pjongjang wysłał do Rosji ok. 12 tys. żołnierzy celem udziału w walkach z Ukraińcami. Około 11 tys. z nich trafiło do obwodu kurskiego, gdzie ponoć Koreańczycy z północy przeszli już swój chrzest bojowy.
– W istocie mamy wiele nieweryfikowalnych informacji, niekiedy wręcz sprzecznych co do obecności żołnierzy z KRLD w Rosji. Już sama liczba tych żołnierzy nie jest potwierdzona – zauważa w rozmowie z „Do Rzeczy” Michał Nowak z portalu Nowy Ład, analityk do spraw polityki międzynarodowej, konfliktów i terroryzmu. Najprawdopodobniej na ukraiński front trafili żołnierze sił specjalnych, przy czym znaczenie tego terminu jest inne niż na Zachodzie. – Nie są to więc bynajmniej komandosi czy sama elita tej armii, ale wydaje się, że nie są to też poborowi niedawno co zmobilizowani do wojska – mówi Nowak. – Żołnierze SZ KRLD nie posiadają żadnego doświadczenia bojowego, a jakość ich szkolenia jest nieznana z uwagi na zamknięty charakter tego państwa – dodaje.
Przekroczenie kolejnej granicy
To, czy armia KRLD odmieni sytuację na froncie na korzyść Moskwy, będzie zależeć od potencjału ilościowego i jakościowego wysłanych na pomoc Putinowi oddziałów. – Udział przedstawianych przez różne źródła żołnierzy w liczbie od 3 do 15 tys. żołnierzy nie będzie miał żadnego odczuwalnego wpływu na sytuację na froncie i nie zwiększy rosyjskiego potencjału ofensywnego. To może się zmienić, dopiero gdy liczba tych żołnierzy zbliży się do co najmniej 50–100 tys. – komentuje Michał Nowak. – Nie to jednak jest najważniejsze. Zwrócić uwagę trzeba na sam fakt przekroczenia kolejnej granicy w eskalacji działań oraz gotowości do podejmowania działań niezgodnych z „oczekiwaniami” Waszyngtonu. Jeżeli KRLD i Rosja nie doczekają się żadnej odczuwalnej odpowiedzi ze strony USA, a przecież trudno sobie wyobrazić, by Waszyngton mógł realnie jeszcze bardziej zaszkodzić państwu Kimów, to w dalszej perspektywie może pojawić się gotowość do wzmocnienia potencjału kontyngentu żołnierzy KRLD – dodaje.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.