Gdy 27 lutego, w odpowiedzi na zabicie ponad 30 tureckich żołnierzy w starciu pod miastem Sarakib w syryjskim Idlibie, Erdoğan ogłosił rozpoczęcie interwencji w Syrii, w Europie, w tym w Polsce, nie brakowało głosów zachwytu. W kolejnych dniach Turcja wydawała triumfalistyczne komunikaty o zabiciu tysięcy żołnierzy syryjskich, zniszczeniu kolejnych baz, czołgów, samolotów etc. w ramach swojej operacji „Wiosenna Tarcza”. Pokazywała nawet nagrania, które były analizowane przez takie światowe autorytety militarne jak gen. Ben Hodges, który dowodził siłami USA w Europie. Niektórzy wieszczyli wojnę rosyjsko-turecką, a z całą pewnością koniec „chwilowego” sojuszu Turcji i Rosji. A Erdoğan stawiał sprawę jasno: jeśli Al-Asad nie wycofa się poza linię deeskalacji uzgodnioną przez Turcję, Rosję i Iran w 2018 r. w ramach tzw. formatu astańskiego, to poczuje całą moc tureckiej armii i zostanie zniszczony.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.