15 maja minister spraw zagranicznych Białorusi Uładzimir Makiej poinformował, że jego państwo rozpoczęło import ropy naftowej z USA. Pierwsza partia amerykańskiego surowca dotrze w czerwcu do białoruskiej rafinerii w Nowopołocku. Tą samą drogą rafineria zaopatrzyła się na początku bieżącego roku w ropę z norweskiego złoża na Morzu Północnym. Były jeszcze zamówienia na ropę azerską i saudyjską. Wykorzystanie tych dostaw oraz własnych zapasów sprawiło, że ropa importowana z Rosji stanowiła w tym roku tylko 64 proc. wkładu do białoruskich rafinerii. Surowiec ten ma dla władz w Mińsku fundamentalne znaczenie, bowiem na produkty ropopochodne przypada od lat około jednej czwartej wartości białoruskiego eksportu i jednej piątej wpływów do budżetu. W dodatku wielkie rafinerie odgrywają rolę w zapewnianiu płynności finansowej części państwowych zakładów przemysłowych zatrudniających wielkie załogi i odgrywających swoją rolę w tworzeniu gospodarki (prawie) pełnego zatrudnienia. Ropa płynąca z USA do białoruskiej rafinerii to wydarzenie znaczące nie tylko dla samej Białorusi, lecz także dla Rosji. Oto czołowy konkurent pojawił się na – wydawałoby się – w pełni kontrolowanym rynku najbliższego Rosji państwa.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.