Naukowcy z dwóch szpitali: Niguarda w Mediolanie i San Matteo w Pawii sporządzili obszerny raport naukowy, w którym przedstawili swoje hipotezy na temat tego, kiedy i jaką drogą koronawirus dotarł do Włoch, a także dlaczego zaatakował szczególnie Lombardię, a zwłaszcza okolice Bergamo. Syntezę ich rozprawy przedstawił dziennik "Corriere della Sera" w swojej specjalnej rubryce na stronie internetowej.
Choć oficjalnie za początek epidemii we Włoszech uważa się 20 lutego, gdy w Codogno wykryto pierwszy przypadek zakażenia na terytorium kraju, naukowcy mają teraz dowody na to, że wirus krążył na północy Włoch już w styczniu. Ustalili to na podstawie badań krwi mieszkańców Lodi w Lombardii przeprowadzonych w połowie lutego. Okazało się, że w organizmach pięciu osób wykryto wtedy już przeciwciała, które rozwijają się trzy-cztery tygodnie po zakażeniu. To zaś oznacza, że ludzie ci zostali zainfekowani w połowie stycznia.
Kolejną tezą badaczy jest to, że wirus nie przybył bezpośrednio z Chin. Badając 350 pacjentów chorych na COVID-19 odkryli, że wszyscy zostali zakażeni pochodną chińskiego wirusa, która jednak różni się od niego genetycznie. Przypuszcza się, że do Włoch koronawirus dotarł z Niemiec, gdzie ląduje najwięcej w Europie samolotów z Chin.
Zgodnie z tą naukową rekonstrukcją na europejskim etapie podróży patogenu pojawiły się nowe szczepy, a we Włoszech rozwinęły się w sumie cztery, które nieco różnią się między sobą. I tak, analizując liczbę osób, u których od końca stycznia stwierdzono objawy zbliżone do COVID-19, autorzy tych badań stwierdzili, że szczep w rejonie Bergamo był najbardziej agresywny pod względem prędkości zakażenia. Statystycznie 10 zainfekowanych osób zakażało 35 kolejnych.
Koronawirus, który dotarł do innych miejscowości w Lombardii – Lodi, Cremony i Codogno – to inny szczep, który wygenerował dwa następne; wszystkie trzy są podobne do siebie i charakteryzują się tym, że były wolniejsze, gdyż 10 osób zakażało 20 następnych.
Naukowcy nie udzielili jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, dlaczego wirus z taką mocą zaatakował Lombardię. Przedstawili natomiast hipotezę na podstawie specyfiki biznesu i transportu w tej części kraju. Zwrócili uwagę, że w prowincji Bergamo jest co najmniej 50 wielkich firm produkcyjnych, prowadzących wymianę z Chinami i Niemcami. Znajduje się tam też prawie 350 wielkich magazynów, a w rejonie Lodi – ok. 2 tys. firm logistycznych i transportowych.
Z kolei koło Piacenzy w regionie Emilia-Romania, również poważnie dotkniętym przez epidemię, zlokalizowane są dwa największe magazyny na północy. Uwzględniając te czynniki ustalono, że we Włoszech koronawirus szerzył się za sprawą transportu kołowego.
Jak zauważono, podczas gdy na przełomie stycznia i lutego w związku z epidemią w Chinach władze Włoch były skoncentrowane na zamknięciu ruchu lotniczego z tym krajem, koronawirus był już na miejscu i atakował na "dwóch frontach".
Czytaj też:
Rzecznik MZ: wyzdrowiało blisko 70 proc. osób z COVID-19Czytaj też:
Naukowcy alarmują: Wirus długo utrzymuje się w powietrzu, konieczna zmiana zaleceńCzytaj też:
Nie żyje znany aktor. 41-latek zmarł z powodu powikłań po koronawirusie