Blake Lively i Ryan Reynolds chętnie angażują się w działalność charytatywną, często stają również po stronie osób skrzywdzonych przez nierówności społeczne.
Cieniem na ich nieskazitelnym wizerunku kładzie się jednak ślub, który zawarli w Boone Hall, dawnej plantacji w Karolinie Południowej, na której pracowali i umierali czarnoskórzy niewolnicy. Aktorzy wielokrotnie musieli tłumaczyć się z tej decyzji, za każdym razem podkreślając, że był to błąd.
Ostatnio Ryan Reynolds znalazł się wśród wspierających ruch Black Lives Matter w USA. Była to kolejna okazja, żeby wytłumaczyć się z niefortunnego doboru miejsca ceremonii ślubnej.
– To jest coś, za co zawsze będziemy głęboko i bezwarunkowo przepraszać – powiedział w rozmowie z Fast Company.
– Nie sposób się z tym pogodzić. To, co wtedy widzieliśmy, było miejscem na ślubu wypatrzonym na Pinterest. To, co zobaczyliśmy później, było miejscem zbudowanym na niszczycielskiej tragedii. Kilka lat temu pobraliśmy się ponownie w domu, ale wstyd działa w dziwny sposób. Taki k***wsko gigantyczny błąd może albo spowodować, że zupełnie się zamkniesz, albo przemyślisz pewne sprawy i zmobilizujesz się do działania. To nie znaczy, że nie będziesz znowu robić głupot. Ale zmienianie się na lepsze to praca, która nigdy się nie kończy – dodał.
Czytaj też:
Tom Cruise wysadzi polski most? Generalny Konserwator Zabytków rozwiewa wątpliwościCzytaj też:
Czarnoskóry kardynał krytykuje "Black Lives Matter"Czytaj też:
Kosmetyczny gigant usuwa z produktów określenie "wybielający"