Sytuacja epidemiczna zaczyna przypominać kryzys, jaki miał miejsce wiosną. W ostatnich dniach duże liczby zgonów osób zainfekowanych zarejestrowano również 9 listopada - 33, oraz 10 listopada - 30. Jeszcze we wrześniu i październiku były to tylko pojedyncze przypadki.
Według statystyk Urzędu Zdrowia Publicznego najwyższa dobowa liczba zgonów na COVID-19 miała miejsce 11 kwietnia, gdy potwierdzono 111 przypadków śmierci.
Obecnie na oddziałach intensywnej terapii przebywa 180 osób, to aż o 30 więcej w ciągu dwóch dni oraz o 49 więcej niż tydzień temu. Wiele szpitali powołało sztab kryzysowy, a anestezjolodzy w szpitalach Karolinska w Solna i Huddinge pod Sztokholmem ponownie zmuszeni są pracować po 12,5 godziny zamiast ośmiu. W czasie kryzysu w kwietniu pod respiratorami leczono jednocześnie nawet 550 osób.
Niebezpiecznie rośnie również liczba zakażeń osób starszych w domach opieki. W takich placówkach w ostatnim tygodniu odnotowano 559 przypadków koronawirusa. Tydzień wcześniej było ich 429, a w poprzednim okresie 235. Wiosną wśród pensjonariuszy dochodziło nawet do 800 zakażeń tygodniowo.
Dotychczas w domach opieki koronawirusem zakaziło się 7,6 tys. podopiecznych, a 2846 z nich zmarło na COVID-19. W środę w Szwecji liczba potwierdzonych przypadków koronawirusa wzrosła o 4007, do 196 446.
Jak napisała w środę gazeta "Dagens Nyheter", szwedzkie regiony zaczynają mieć problem ze zwiększeniem liczby wykonywanych testów na obecność koronawirusa. Kilka z nich poprosiło o pomoc laboratoria w Finlandii i Niemczech. Media alarmowały, że niepotrzebnie badaniom poddaje się młodzież, aby móc pójść na imprezę.
Premier Szwecji Stefan Loefven ogłosił w poniedziałek w związku z trudną sytuacją epidemiczną pierwszą poważną restrykcję, polegającą na ograniczeniu liczby uczestników publicznych zgromadzeń do ośmiu osób. Ma ona wejść w życie 24 listopada.
W Szwecji wciąż nie ma nawet zalecenia noszenia maseczek, działają szkoły, choć tam, gdzie wykryto ogniska koronawirusa, nauka odbywa się zdalnie.