Niektórzy interpretują, że ledwie pierwsza zewnętrzna rozmowa nowego lokatora Białego Domu jest sygnałem mało intensywnej pracy Bidena. Inni z kolei zwracają uwagę, że w pierwszych tygodniach swojej prezydentury Demokrata zajął się sprawami wewnętrznymi i że to był dla niego priorytet. Być może w gruncie rzeczy i jedni i drudzy mają rację.
Niektóre sprawy wewnętrzne USA mają szerszy międzynarodowy kontekst. Taką jest polityka imigracyjna. Biden zluzował w tym obszarze rygory nałożone przez Trumpa, co oczywiście skwapliwie wykorzysta eksprezydent, który ma po raz pierwszy publiczne przemówić od opuszczenia Białego Domu 33 dni temu. Zaatakowanie Bidena za politykę imigracyjną będzie łatwe. Tym bardziej, że na azyl oczekuje już w tej chwili 25 tysięcy ludzi, a zapewne setki tysięcy następnych chętnie pojawią się w Stanach z sąsiedniego Meksyku na wieść o liberalizacji możliwości wyjazdu.
Skądinąd pierwsza mowa Trumpa jako byłego już prezydenta ma nastąpić na konferencji CPAC, czyli Conservative Political Action Conference. Jest to coroczne spotkanie prawego skrzydła Republikanów. Przyjeżdżałem na nie szereg lat z rzędu. Odbywały się one w stanie Maryland, na granicy DC, czyli z Dystryktem Centralnym, "rzut beretem", można rzec, od Waszyngtonu, w gigantycznym kompleksie hotelowym. Tym razem konferencja odbędzie się blisko posiadłości Trumpa na Florydzie – w Orlando.
Potwierdziło się w stu procentach to, co przewidywałem, gdy chodzi o politykę zagraniczną USA – Biden kontynuuje sceptyczną politykę Trumpa wobec Rosji i Chin (stwierdził, że są to państwa, które "atakują demokrację i jedność Zachodu"). Z drugiej strony wyraźnie ociepla relacje z UE. Zmienia także relacje z Iranem, wracając do stołu rozmów z udziałem Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec i Rosji w tej kwestii.
Jak widać, polityka międzynarodowa USA może być dość przewidywalna. Na szczęście.
Ryszard Czarnecki jest europosłem PiS, byłym wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego.
Czytaj też:
Bidenomika