PIOTR WŁOCZYK: Powinniśmy się niepokoić o relacje Donalda Trumpa z Władimirem Putinem?
BOB DOLE: Nie. Jestem pewien, że Władimir Putin już na samym początku przekona się, jak silnym liderem i twardym negocjatorem jest nowy prezydent. Idealnie byłoby oczywiście mieć przyjacielskie stosunki z Rosją, ale na pewno nie będzie tu miejsca na uległość po naszej stronie – nowy amerykański prezydent nie będzie kupczył zasadami. Między innymi to, jak polskie społeczeństwo zrzucało komunizm, pokazuje,że w relacjach z Rosją trzeba okazywać zdecydowanie.
Pokazywanie siły wobec Moskwy kojarzy się chyba przede wszystkim z Ronaldem Reaganem. Zresztą już teraz wielu sympatyków porównuje Trumpa do Reagana. To ma sens? Pańskim zdaniem Trump ma potencjał, by rządzić podobnie zdecydowanie jak legendarny republikański prezydent?
Myślę, że tak. Niestety, nie mogę dać w tej sprawie gwarancji, ale wydaje mi się, że tak właśnie będzie. Trump pokaże, że jest panem swojego słowa. Jeżeli mówi o utrzymywaniu pokoju poprzez okazywanie własnej potęgi, o inwestowaniu w nasze siły zbrojne i stawaniu za naszymi przyjaciółmi, to właśnie to będzie robił.
Czyli według pana nie powinniśmy się martwić o siłę NATO przez najbliższe cztery lata?
Nie, ponieważ Trump rozumie, jak ważny jest ten sojusz. Otoczył się przy tym ludźmi, którzy też to rozumieją.
Chodzi panu np. o gen. Jamesa Mattisa, znanego z bezkompromisowego podejścia do Rosji? W Polsce wybór tego byłego wojskowego na sekretarza obrony spotkał się generalnie z ciepłym przyjęciem.
To był świetny wybór! Co ważne, gen. Mattis ma też poparcie wśród wielu demokratów.
Skąd właściwie u pana to przekonanie, że Trump ma zadatki na silnego przywódcę?
Ponieważ pokazał się już z tej strony w świecie biznesu.
Tylko że rządzenie krajem różni się od prowadzenia biznesu, nawet ogromnego. Trump nigdy nie pełnił żadnej funkcji w rządzie, nigdy wcześniej nie musiał odpowiadać przed wyborcami.
Amerykanie uznali najwyraźniej, że to, co pokazał w świecie biznesu daje gwarancję również na silne rządy. Ludzie naprawdę byli już zmęczeni tymi samymi politykami wybieranymi w kółko. W ich mniemaniu nic się nie zmieniało. Oczywiście sam znam wartościowych i ciężko pracujących polityków obu partii, którzy w Kongresie spędzili długie lata. Jednakże w ostatecznym rozrachunku tym razem zwykli ludzie nie chcieli dostać tego samego co zawsze.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.