W marcu 2007 r. Niemcy były w szoku, gdy do prasy przedostała się informacja o skandalicznym wyroku wydanym przez Christę Datz-Winter, sędzię sądu rodzinnego we Frankfurcie. 26-letnia obywatelka Niemiec pochodzenia marokańskiego wniosła o rozwód, gdyż jej mąż regularnie ją maltretował. Gdy policja zmusiła go do wyprowadzenia się, zaczął grozić żonie śmiercią. Sędzia widziała jednak ten problem zupełnie inaczej i odrzuciła pozew rozwodowy, tłumacząc to tym, że zgodnie z prawem szariatu mąż ma prawo karcić żonę. A powódka była najwyraźniej nieposłuszna. W wyroku sędzia przytoczyła nawet wersety koraniczne, a gdy spadła na nią krytyka, ze zdziwieniem odpowiadała, że motywował ją szacunek dla innych kultur.
Dziesięć lat później, w przededniu Dnia Kobiet, przedstawiciel Niemiec w komisji prawnej Rady Europy znalazł się w gronie głosujących za dalszymi pracami nad raportem dotyczącym możliwości stosowania prawa szariatu na naszym kontynencie.
Chociaż zwolennicy uznania równoległego systemu prawa szariatu przekonują, że dotyczy to tylko spraw rodzinnych, to Wagner dowodził, iż to nieprawda. W badanych przez niego sprawach kryminalnych z wyłącznym udziałem muzułmanów policja przeważnie korzystała z „muzułmańskich arbitrów”, którzy rozstrzygali sprawę, a policja ją potem umarzała z braku dowodów. Wagner twierdził, że wyroki wydawane przez samozwańczych sędziów szariackich były wcielane w życie siłową perswazją, która skutecznie zniechęcała do szukania sprawiedliwości w normalnym systemie prawnym. Policja i sądy się na to godziły. Nie można zatem się dziwić, że w 2014 r. niemieccy salafici postanowili zrobić kolejny krok i wyprowadzili na ulice Wuppertalu „policję szariacką”, która zakazywała przechodniom, już nie tylko muzułmanom, pić alkohol i słuchać muzyki. Może dziwić natomiast to, że w 2016 r. niemiecki sąd uznał, iż organizatorzy tej akcji nie złamali prawa.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.