Jak podaje w mediach społecznościowych ukraińska spółka Enerhoatom, dwa pociski przeleciały nad terenem elektrowni o godzinie 6:41 i 6:46 rano. Rakiety leciały w stronę Zaporoża (miasto na południowym-wschodzie Ukrainy).
Później media informowały o wybuchach w Zaporożu.
Komentując incydent, Petro Kotin – szef ukraińskiego operatora elektrowni jądrowych Enerhoatomu – ostrzegł, że ataki w pobliżu elektrowni to ogromne ryzyko. – W końcu pociski mogą uderzyć w jeden albo więcej obiektów (...), a to grozi katastrofą nuklearną – podkreślił Kotin.
MAEA: Utraciliśmy dostęp do zabezpieczeń w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej
W wyniku zbrojnej inwazji Rosji na Ukrainę, od 4 marca Zaporoska Elektrownia Jądrowa jest w rękach agresora. Od tamtego czasu nie odnotowuje się jednak wzrostu promieniowania. – Ostrzegamy wszystkich, że żaden inny kraj poza Rosją nigdy nie strzelał do elektrowni jądrowych. To pierwszy raz w naszej historii, pierwszy raz w historii ludzkości. To państwo terrorystyczne ucieka się teraz do terroru nuklearnego – mówił na początku marca prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
10 marca Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) podała informację o utracie zdalnego dostępu do zabezpieczeń do monitorowania materiałów jądrowych w elektrowni.
O sytuacji w Elektrowni Atomowej w Zaporożu poinformował szef MAEA Rafael Mariano Grossi. "Zdalna transmisja danych ze sprzętu zabezpieczającego MAEA znajdującego się w obiektach jądrowych na całym świecie jest ważnym elementem wdrażania naszych zabezpieczeń na Ukrainie i na całym świecie" – napisał dyrektor generalny agencji.
Czytaj też:
Pożary lasów w pobliżu elektrowni jądrowej w Czarnobylu