Inicjatywa arcybiskupów jest kontynuacją długiego procesu, rozpoczętego jeszcze za pontyfikatu św. Jana Pawła II. Sam papież Wojtyła odwiedził Ukrainę w 2001 r. i w homilii wygłoszonej we Lwowie wytyczył obowiązującą do dziś linię narracji, nacechowaną pewnym symetryzmem. Jan Paweł II mówił wówczas m.in. o „niewierności ewangelicznym zasadom”, której dopuszczali się chrześcijanie „pochodzenia zarówno polskiego, jak i ukraińskiego”. Takie zestawienie ogromu ludobójstwa popełnionego na Polakach przez Ukraińców z polskimi akcjami odwetowymi powinno budzić zastanowienie; w kręgach kościelnych jednak go, jak się zdaje, nigdy nie budziło. Już w 2005 r. KEP i reprezentacja ukraińskich grekokatolików opublikowały list utrzymany w podobnym duchu.
Szczególnie reprezentatywna była deklaracja, którą w 2013 r., w przededniu 70. rocznicy ludobójstwa, podpisali ówczesny przewodniczący KEP abp Józef Michalik, abp Światosław Szewczuk oraz arcybiskupi Jan Martyniak i Mieczysław Mokrzycki. Dokument skomponowany w bardzo dwuznaczny sposób, tak aby pozwolić ukraińskim nacjonalistom na jego interpretowanie w kluczu narracji „wzajemności” zbrodniczych działań.
„Spotykamy się w Warszawie, w przededniu obchodów 70. rocznicy zbrodni na Wołyniu, których symbolem stały się wydarzenia z11 lipca 1943 r. Ofiarami zbrodni i czystek etnicznych stały się dziesiątki tysięcy niewinnych osób, wtym kobiet, dzieci i starców, przede wszystkim Polaków, ale także Ukraińców oraz tych, którzy ratowali zagrożonych sąsiadów i krewnych” – rozpoczynał się tekst arcybiskupów Michalika i Szewczuka. Kolejne akapity mówiły o stawaniu wprawdzie. Pytanie tylko w jakiej?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.