"Tak długo, jak będziemy mogli". Biden spotkał się z Zełenskim

"Tak długo, jak będziemy mogli". Biden spotkał się z Zełenskim

Dodano: 
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i prezydent USA Joe Biden
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i prezydent USA Joe Biden Źródło: PAP/EPA / MICHAEL REYNOLDS
Joe Biden i Wołodymyr Zełenski spotkali się w Waszyngtonie. USA będą pomagać Ukrainie "tak długo, jak będziemy mogli" – powiedział amerykański prezydent.

We wtorek ukraiński prezydent po raz trzeci stawił się w Białym Domu. Podczas kolejnej wizyty w USA Zełenski zabiega o kontynuację pomocy Stanów Zjednoczonych w walce z Rosją poprzez potwierdzenie przez Waszyngton kolejnych pakietów finansowych i militarnych.

Spotkanie Biden – Zełenski

Biały Dom w oficjalnym komunikacie Biały Dom zaznaczył, że spotkanie prezydentów ma na celu "podkreślenie niezachwianego zaangażowania Stanów Zjednoczonych we wspieranie narodu ukraińskiego w jego obronie przed brutalną inwazją Rosji".

W trakcie spotkania prezydent Stanów Zjednoczonych ogłosił przekazanie kolejnych 200 milionów dolarów wsparcia finansowego dla Kijowa. – Kongres musi przekazać dodatkowe fundusze dla Ukrainy, zanim uda się na przerwę świąteczną, zanim da Putinowi najwspanialszy prezent gwiazdkowy, jaki mógłby mu dać – miał powiedzieć Joe Biden, cytowany przez CNN.

"Tak długo, jak będziemy mogli"

Prezydent USA zapowiedział, że pomoc dla Ukrainy będzie dostarczana "tak długo, jak będziemy mogli".

– Dziś ważą się losy wolności Ukrainy, ale jeśli nie powstrzymamy Putina, zagrożona będzie wolność wszędzie – powiedział Biden. – Ukraina wyjdzie z tej wojny dumna, wolna i silnie zakorzeniona w Zachodzie – o ile się nie wycofamy – dodał prezydent USA.

Demokrata przypomniał, że środki finansowe przyznane wcześniej na pomoc Ukrainie są obecnie na wyczerpaniu, w związku z czym konieczne jest zatwierdzenie przez Kongres kolejnego pakietu.

Biden ponownie wyraził niezadowolenie z powodu polityki Republikanów. – Musimy zdawać sobie sprawę z tego, jak to jest postrzegane na świecie. Jak to jest postrzegane przez Rosję – powiedział. – Gospodyni kremlowskiego programu telewizyjnego powiedziała ostatnio, cytuję "dobra robota, Republikanie" (...) Jeśli celebruje cię rosyjska propaganda, to może być czas na przemyślenie swojego podejścia – ocenił.

Biden krytykował Republikanów za "trzymanie finansowania Ukrainy jako zakładnika". Dodał zarazem, że w sprawie cały czas trwają rozmowy celem wypracowania kompromisu.

Finansowanie z USA niepewne

Przypomnijmy, że administracja prezydenta Joe Bidena zwróciła się do Kongresu z prośbą o wygospodarowanie środków w wysokości 111 miliardów dolarów na pomoc dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu oraz na zwiększenie bezpieczeństwa południowej granicy USA, na którą napierają afrykańscy i azjatyccy migranci. Większość pakietu miałaby zostać wydana na pomoc dla Ukrainy – ponad 60 miliardów.

Co dalej z projektem?

Projekt nie uzyskał wystarczającej większości w Senacie, by był procedowany dalej. Przeciwko zagłosowali wszyscy Republikanie z powodu nieuwzględnienia w pakiecie kwestii ochrony amerykańskiej granicy przed masami cudzoziemców. Proceder trwa od wielu miesięcy i zdaniem GOP, nie spotyka się z przeciwdziałaniem ze strony Waszyngtonu.

Projekt nie przepadł ostatecznie, bowiem większość Republikanów w Senacie opowiada się za kontynuowaniem pomagania Ukrainie, ale jednocześnie chce nacisnąć na Demokratów do zawarcia w projekcie odpowiednich przepisów na rzecz zabezpieczenia własnych granic. Chodzi m.in. o ograniczenie polityki azylowej i wznowienie budowy płotu na granicy z Meksykiem, skąd napływają do USA masy Afrykanów, Azjatów, ale też w mniejszym stopniu, Chińczyków czy Rosjan.

Administracja Bidena i Kongres próbują osiągnąć porozumienie. Według nieoficjalnych informacji, administracja prezydenta USA jest gotowa na ustępstwa w tym zakresie.

Czytaj też:
Ważą się losy pomocy dla Ukrainy. Zełenski wystąpił w Senacie USA
Czytaj też:
Zimowa ofensywa na Ukrainie? Gen. Skrzypczak: Będą bronić się skutecznie

Opracował: Grzegorz Grzymowicz
Źródło: Reuters / Fox News /CNN / PAP
Czytaj także