Ale co to takiego „język gender”? Antykobiecy ruch feministek doszedł do wniosku, że język, którym posługują się ludzie na całym świecie, jest nietolerancyjny, nie uwzględnia bowiem równości płci. Ten nowo wymyślony przez feministki język ma jakoby zapewnić owo równe traktowanie płci. Ale tutaj pojawia się problem: język gender uwzględnia jedynie dwie płcie (a więc przyznaje rację definicji biologicznej płci), zgodnie z którą mamy kobietę i mężczyznę. Tymczasem mówi się nawet o tym, że płci jest tyle, ilu ludzi w ogóle. Ale jak to ująć w języku, który ma przecież służyć komunikacji? W oparciu o krytykę feministek prowadzoną od połowy lat 70. XX w. pierwsze wytyczne dotyczące unikania używania rzekomego języka seksistowskiego pojawiły się w krajach niemieckojęzycznych w 1980 r. i zostały opracowane przez lingwistki, które należały do założycieli tzw. szkoły lingwistyki feministycznej. Zatem w dobie nawoływań o powszechną inkluzję dzieli się język według płci? Czy kobiety i mężczyźni czytający ten sam artykuł w gazecie rozumieją to samo? Czy też są to dwa różne przekazy?
Niemcy nie chcą udziwnień
Żargon gender toruje sobie drogę w mediach, szkole i w urzędach, co jest w istocie symptomem toczącej się rewolucji seksualnej. Tymczasem tzw. język neutralny płciowo, używany w wielu mediach, bynajmniej nie spotyka się z powszechnym uznaniem ze strony Niemców. Obecnie (na początku lat 20. tego wieku) wprawdzie jedna czwarta ankietowanych przez instytut badania opinii publicznej infratest dimap (badania dla gazety „Welt am Sonntag”) opowiedziała się za znakami w rodzaju gwiazdek czy dwukropków, ale ponad dwie trzecie osób dorosłych sprzeciwia się ich używaniu w mediach i w przestrzeni publicznej. Co więcej, rosnąca obecność pisowni gender (większość niemieckich dziennikarzy to wyborcy lewicy) nie wpłynęła na poziom akceptacji tego języka u konsumentów mediów. Zgoła przeciwnie – w skali rocznej niechęć do tego żargonu nawet wzrosła. Kobiety, osoby z wyższym wykształceniem i przedstawiciele młodszego pokolenia są na ogół bardziej otwarci na tzw. język neutralny płciowo, ale nawet wśród nich zwolennicy rewolucji językowej są obecnie, ku utrapieniu lewicy, w dotkliwej mniejszości.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.