Groźba odrodzenia ISIS
  • Witold RepetowiczAutor:Witold Repetowicz

Groźba odrodzenia ISIS

Dodano: 
Bojownicy Państwa Islamskiego
Bojownicy Państwa Islamskiego Źródło:Flickr
Dziesięć lat temu niewielkie siły dżihadystów zaatakowały drugie co do wielkości miasto Iraku: Mosul. 10 czerwca 2014 r. rozpoczęła się nowa era w historii światowego terroryzmu. Kilka dni później Państwo Islamskie ogłosiło „kalifat”, a wkrótce potem drastycznie wzrosło zagrożenie terrorystyczne w Europie. Chociaż w 2017 r. zdołano przetrącić „kalifatowi” kręgosłup, to ISIS wciąż istnieje.

To była jedna z najdziwniejszych bitew. Około 1 tys. przybyłych z Syrii dżihadystów sunnickich w ciągu zaledwie sześciu dni opanowało miasto, w którym stacjonowało ok. 30 tys. żołnierzy irackich i drugie tyle zmilitaryzowanej policji. Trzy lata później armii irackiej zajęło aż dziewięć miesięcy odbijanie Mosulu, mimo wsparcia lotniczego ze strony USA. Ten sukces terroryści zawdzięczali splotowi korzystnych dla nich okoliczności: demoralizacji irackiej armii, skorumpowanemu dowództwu, które wolało torturowanie więźniów w tajnych więzieniach od walki z wrogiem, a także niechęci sunnickiej większości mieszkańców miasta do szyickiego premiera Nuriego al-Malikiego.

Niespełna trzy lata wcześniej Amerykanie (a nieco wcześniej również Polacy) wycofali się z Iraku. Wydawało się, że Al-Kaida oraz zwolennicy obalonego w 2003 r. Saddama Husajna zostali w dużej mierze pokonani po tym, jak USA porozumiały się z sunnickimi plemionami, których oddziały, finansowane i zbrojone przez Amerykanów, przepędziły terrorystów. Schronili się oni w Syrii, w której właśnie zaczynała się wojna domowa. Jednak gdy w 2011 r. Amerykanie się wycofali, al-Maliki zaczął prześladowania sunnitów, co wykorzystało ISIS.

Artykuł został opublikowany w 23/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także