DoRzeczy.pl: Jak ocenia pan exposé ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego?
Marcin Ociepa: Na pewno można jednym słowem określić to wystąpienie jako miałkie – zarówno pod względem treści, jak i formy. Może zostawmy już formę, bo są ludzie, którzy mówią ładnie, wyglądają dobrze, a opowiadają bzdury. Tymczasem tutaj mamy do czynienia z kimś, kto wypadł słabo i równie słaba była treść przemówienia. Z całą pewnością było to wystąpienie skrajnie niedojrzałe. I mam, co do niego wątpliwości, czy to była kwestia naiwności, głupoty, czy może celowego działania. To było exposé zarazem naiwne i cyniczne.
Dlaczego naiwne i cyniczne?
Po pierwsze, nie usłyszeliśmy żadnej alternatywnej wizji polskiej polityki zagranicznej, innej niż ta, którą dyktują nam inne państwa. To znaczy był entuzjazm wobec Unii Europejskiej i NATO. I dobrze, bo to są ważne sojusze, z których każdy ma swoje plusy i minusy. NATO tych minusów ma naprawdę niewiele, praktycznie same zalety. Unia Europejska jest bardziej skomplikowana, ale taka jest jej natura. To wspólnota o charakterze polityczno-gospodarczym, w której ścierają się różne interesy.
Natomiast Radosław Sikorski przedstawia nasze członkostwo w UE jedynie jako szansę i dźwignię rozwojową, ale to tylko połowa prawdy. Mówię to z całą życzliwością jako polityk proeuropejski, będący w klubie parlamentarnym Prawa i Sprawiedliwości. Wierzę w integrację europejską, opartą na uczciwej współpracy gospodarczej i politycznej ale tam, gdzie nasze interesy są zbieżne. Na pewno nie kosztem interesów narodowych. Są państwa, które Unię Europejską wykorzystują do realizacji własnej polityki zagranicznej.
Może pan podać konkretny przykład?
Radosław Sikorski zupełnie pomija fakt, że dla niektórych krajów, szczególnie dla Niemiec, UE jest narzędziem ich interesów. Ja tego nie krytykuję, ale krytykuję fakt, że polska dyplomacja nie potrafi myśleć w ten sam sposób. Chciałbym, żeby dla Polski Unia też była instrumentem realizowania naszych celów. Żebyśmy umieli ją wykorzystywać. Nie wychodząc z niej, tylko ucząc się w niej rozgrywać interesy. A Sikorski mówi, że tej gry nie ma, że to fobia prawicy, że UE wszyscy się kochają i współpracują. No, niestety, tak nie jest. Realizm w polityce zagranicznej jest warunkiem sukcesu. A mam wrażenie, że Sikorski chce nas wpychać coraz głębiej w struktury unijne, ale tak, żebyśmy byli tylko jedną ze strun w gitarze, na której grają Niemcy.
Czytaj też:
Prezydent gorzko o Sikorskim: Przyjąłem to z wielkim rozczarowaniemCzytaj też:
Opozycja krytykuje exposé Sikorskiego. "Bardzo słabe", "totalna abdykacja"
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.