Rozmowa najbogatszego człowieka świata (jego majątek szacowany jest na ok. 222 mld dol.) oraz 45. prezydenta USA i – co bardzo prawdopodobne – wkrótce znów najpotężniejszego człowieka świata rozpoczęła się w ubiegły poniedziałek z 42-minutowym opóźnieniem. Według właściciela tego serwisu społecznościowego powodem był atak DDoS, który przeciążył serwery należące do platformy X (dawnego Twittera).
Bez cenzury
Nie tylko hakerzy próbowali nie dopuścić do pozbawionej cenzury rozmowy mającej przerwać dobrą passę wiceprezydent Kamali Harris, która gwałtownie zyskała w przedwyborczych sondażach po tym, jak liderzy Partii Demokratycznej skłonili Joe Bidena do porzucenia marzeń o reelekcji. Ponieważ właściciel platformy X to nie tylko samozwańczy obrońca absolutnej wolności słowa, lecz także aktywny zwolennik kandydata republikanów na prezydenta, swoje trzy eurogrosze w amerykańską politykę postanowili wtrącić europejscy biurokaci. Jeszcze zanim rozpoczęła się rozmowa Trumpa i Muska, europejski komisarz do spraw rynku wewnętrznego i usług opublikował w mediach społecznościowych list otwarty do właściciela platformy X. Francuz Thierry Breton nie tylko przypominał o unijnych przepisach dotyczących mowy nienawiści i ostrzegł Muska, że ma prawny obowiązek powstrzymania „promowania szkodliwych treści”, lecz także posunął się do bardzo słabo zawoalowanej groźby. „Ponieważ odpowiednie treści są dostępne dla użytkowników z UE i są rozpowszechniane również w naszej jurysdykcji, nie możemy wykluczyć potencjalnych skutków ubocznych w UE” – napisał francuski eurokrata w oświadczeniu opublikowanym na X, przestrzegając właściciela tejże platformy, że „wszelkie negatywne skutki nielegalnych treści” mogą skłonić unijnych urzędników do podjęcia dalszych działań przeciwko należącej do Muska platformie, przy użyciu „pełnego zestawu narzędzi, w tym poprzez przyjęcie środków tymczasowych, jeśli będzie to uzasadnione w celu ochrony obywateli UE przed szkodami”. I nie były to czcze pogróżki. Już kilka tygodni temu UE oskarżyła firmę Muska o nieprzestrzeganie unijnych przepisów dotyczących mediów społecznościowych, za co platformie grożą wielomilionowe kary.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.