Zarówno Polska, jak i inne kraje Zachodu nie potrafią rozmawiać z Aleksandrem Łukaszenką. A on sam ma własne kłopoty.
Jeszcze niedawno w pociągu jadącym z Grodna do Kuźnicy Białostockiej dominowali handlarze, upychający wszędzie, gdzie się da, paczki papierosów i butelki z wódką. Dzisiaj większość jadących wręcza strażnikom granicznym dokumenty poświadczające pracę w Polsce i o przemycie w ogóle nie myśli. Z kolei Polacy jadący do Grodna dziwią się drobiazgowej kontroli celnej, której na stacji podlegają Białorusini. Przestają się dziwić, gdy zajrzą do sklepów: na Białorusi zrobiło się drogo. Poza alkoholem i papierosami właśnie niemal wszystko jest tam droższe niż w Polsce. I to mimo że obywatele Białorusi zarabiają mniej niż Polacy.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.