Scena pierwsza. Protest antygloba listów w siedzibie jednego z barcelońskich banków. Młoda kobieta w zielonym Tshircie, kłócąca się z policjantami. Na pierwszym zdjęciu jeden z nich stara się podnieść ją z podłogi, pociągając za ramię. Na drugim dwóch funkcjonariuszy, uzbrojonych po zęby, wyprowadza ją z budynku.
Obrazek, jakich w ostatnich latach widzieliśmy dziesiątki. Neomarksiści, przeciwnicy „banksterów”, studenci oburzeni na „dziki kapitalizm” w starciu z bezdusznymi agentami państwa, ste rowanego, rzecz jasna, przez międzyna rodowe korporacje. Okupowanie siedzib firm, demolowanie McDonaldów, uliczne bitwy na kamienie i gaz łzawiący.
Ada Colau, pani w zielonej koszulce, walczyła na jednym konkretnym odcinku tego frontu: broniła ludzi, którzy nie poradzili sobie ze spłatą kredytu i zostali wyeksmitowani z (nie)swoich mieszkań. Słowem: kataloński Ikonowicz w spódnicy. Tyle że Piotr Ikonowicz nigdy nie był i najpewniej nigdy nie będzie prezydentem Warszawy. A 41letnia Ada Colau już za chwilę zacznie swoje rządy jako burmistrz Barcelony. (…)