(…) Miejmy nadzieję, że Niemcy wreszcie pojmą, iż dobre relacje z Polską to nie są tylko dobre relacje z jedną opcją polityczną, że nie do nich należy decydowanie, komu Polacy chcą powierzyć władze i jakie decyzje w swoim kraju podejmują, że zrozumieją, jeśli chcą pojednania z Polską, że muszą się jednać z Polakami takimi, jacy oni są w swojej większości – z ich katolicyzmem, ich patriotyzmem, z ich tradycją powstańczą, z Armią Krajową, z Solidarnością i pamięcią o tragedii smoleńskiej, a nie z takimi Polakami, jakich chcieliby sobie wychować, a których idealne uosobienie odnajdywali w Donaldzie Tusku. Może wreszcie zmądrzeją tak bardzo, że przestaną nazywać nacjonalistycznymi rządy w Polsce, które nie wykazują się postkolonialną usłużnością, lecz działają w dobrze pojętym interesie Polski, który wcale nie musi być sprzeczny ani z interesami ogólnoeuropejskimi, ani – jestem o tym przekonany – z racjonalnie pojętymi interesami niemieckimi. (…)