Pamiętają państwo "Psa Baskerville’ów" Arthura Conana Doyle’a? Scenerią zmagań Sherlocka Holmesa z niegodziwcem napuszczającym upiorną bestię na swoje ofiary były niemal bezludne uroczyska na pograniczu Devonu i Kornwalii. A dodatkowym elementem grozy w powieści było najcięższe brytyjskie więzienie Dartmoor koło niewielkiej miejscowości Princetown. Akurat w samym środku tej nieprzychylnej człowiekowi ziemi. Terenów wiecznych i kamienistych pełnych zdradliwych bagnisk. Dartmoor – to słowo dla Anglików jest symbolem najcięższego więzienia położonego w tych posępnych stronach. Coś w rodzaju angielskiego mini-Sybiru.
I właśnie tu staję przed muzeum więziennym. Wszystkie budynki zbudowano z bloków szarego kornwalijskiego kamienia, co jeszcze zwiększa ponure wrażenie. Ale, co ciekawe, nikt nie traktuje takiej placówki jako czegoś wstydliwego. Wręcz na odwrót. Dumna tablica u wrót warowni głosi: "Her Majesty Prison Dartmoor". Muzeum więzienia Jej Królewskiej Mości.
Do samej placówki penitencjarnej, wystylizowanej architektonicznie na średniowieczny zamek, nie można wejść. Ale w muzeum gościnny kustosz wręcz zasypuje widza opowieściami z dreszczykiem. Przypominają się angielskie czarne komedie, w których ekscentryczni kolekcjonerzy z chęcią witają turystów ze wszystkich stron świata, aby opowiedzieć im o brytyjskich niesamowitych historiach.
Umiejętność, z którą Brytyjczycy potrafią rozprawiać o nawet najbardziej ponurych miejscach swej historii, budzi zazdrość.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
