W piątek w tureckim Stambule odbyły się pierwsze od trzech lat bezpośrednie rozmowy delegacji Ukrainy i Rosji pod przewodnictwem szefa MSZ Turcji Hakana Fidana.
Jak podał Reuters, strona rosyjska przedstawiła warunki, które według ukraińskiego źródła są "nie do przyjęcia" dla Kijowa. Agencja poinformowała, że żądania postawione Ukraińcom przez Rosjan są nierealistyczne i wykraczają poza wszystko to, co omawiano do tej pory.
Według telewizji Sky News Moskwa chce, aby w ramach zawieszenia broni Kijów wycofał swoje wojska z czterech ukraińskich obwodów anektowanych przez Rosję, których armia rosyjska nie kontroluje w całości.
Według ustaleń "The Economist" szef rosyjskiej delegacji Władimir Miedinski zagroził zajęciem również obwodów sumskiego i charkowskiego. Dwa źródła zaznajomione z rozmowami przekazały, że Miedinski stwierdził, iż Rosja jest gotowa walczyć tak długo, jak będzie to konieczne, nawiązując w ten sposób do wojen z początku XVIII wieku, prowadzonych przez cara Piotra Wielkiego ze Szwecją, które trwały 21 lat.
Tusk: Rosjanie w Stambule zerwali negocjacje, czas zwiększyć presję
Premier Donald Tusk ocenił, że "Rosjanie w Stambule de facto zerwali negocjacje i odmówili przerwania ognia". – Czas zwiększyć presję – dodał.
Propozycja rozmów w Stambule wyszła od Putina, który jednak osobiście nie przyjechał do Turcji, choć prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zadeklarował, że jest gotów spotkać się z Putinem twarzą w twarz.
Prezydent USA Donald Trump stwierdził w czwartek, że postęp w rozwiązaniu konfliktu na Ukrainie zależy od jego spotkania z przywódcą Rosji. – Nic się nie wydarzy, dopóki Putin i ja nie spotkamy się – powiedział. Trump podkreślił, że spotkanie powinno odbyć się jak najszybciej, ponieważ "zbyt wiele osób umiera".
Od momentu powrotu do Białego Domu w styczniu br. Trump rozmawiał z Putinem kilka razy przez telefon, ale do spotkania w cztery oczy wciąż nie doszło.
Czytaj też:
Sikorski: Putin obudził olbrzyma. Tusk: Prawdopodobnie czekają nas bardzo trudne dni