Benedykt XVI był ostatnim europejskim papieżem. Jego następcy, i następcy Franciszka, niezależnie od tego, skąd będą pochodzić, będą już myśleć i działać, kierując się interesami oraz kategoriami myślenia krajów pozaeuropejskich. Stary Kontynent i jego działania zaś, nawet jeśli wielu będzie spoglądało na niego z sentymentem, nie będą głównym wyznacznikiem i przedmiotem działania papieży. Powód takiej zmiany jest oczywisty. Serce Kościoła katolickiego bije obecnie poza Europą, w Afryce i Azji. Stary Kontynent z perspektywy wiary i rozwoju katolicyzmu przypomina zaś sztucznie reanimowanego przez przybyszów z Indii, Filipin, krajów afrykańskich, trupa. Gdyby nie księża z tych krajów, w wielu kościołach Niemiec, Francji czy nawet Włoch nie miałby kto odprawiać mszy świętych. I już choćby dlatego papieże po Benedykcie XVI muszą przestać myśleć po europejsku i kierować się interesami Starego Kontynentu.
Jednak nie jest to jedyny powód, dla którego – dla Polaków, a także znaczącej części konserwatywnie czy prawicowo nastawionych europejskich katolików – myślenie polityczne i geopolityczne Franciszka jest trudne do przyjęcia. Istotne jest również pochodzenie papieża. Z perspektywy Ameryki Łacińskiej świat wygląda inaczej. Sojusze są odwrócone, a Stany Zjednoczone nie zawsze są traktowane jako strażnik wartości. Związek Sowiecki (a także jego bezpośredni spadkobierca – Federacja Rosyjska), choć o. Jorge Bergoglio inaczej niż wielu latynoskich jezuitów nigdy nie uległ jego urokowi, także nie ma tak jednoznacznie negatywnych konotacji, a czasem jest nawet traktowany jak sprzymierzeniec w osłabianiu agresywnej polityki amerykańskiej. (...)
fot. Anadolu Agency/getty images