Rosyjskie siły ostrzelały, a następnie przejęły trzy ukraińskie okręty. Prezydent Poroszenko w związku z atakiem zorganizował nadzwyczajne zebranie Rady Najwyższej. Przywódca Ukrainy nie ukrywa, że domaga się wprowadzenia stanu wojennego.
W związku z wydarzeniami, wczoraj wieczorem pod ambasadą rosyjską w Kijowie zaczął zbierać się tłum. Na miejsce przyniesiono opony i nawoływano do ich podpalenia. Zamaskowani protestujący rzucali w stronę ambasady świece dymne i race. Tłum krzyczał: "Śmierć Rosji!". Do akcji wkroczyła ukraińska policja, która kordonem otoczyła budynek ambasady.
twittertwitter
Stan wojenny?
Prezydent Poroszenko wezwał ukraińskich parlamentarzystów do poparcia wprowadzenia stanu wojennego. – Stan wojenny nie oznacza wojny. Jest on realizowany wyłącznie dla obrony Ukrainy – zapewniło Poroszenko.
Ukraińskie okręty realizowały planowy transfer, na który ponoć miały wydane pozwolenie. Strona rosyjska przekonuje, że padła ofiarą prowokacji, a wina leży po stronie Ukrainy, gdyż okręty pływały nielegalnie. Kreml zapewnia, że ma dowody, aby udowodnić swoje tezy. "Incydent ten był charakterystyczny dla ukraińskiego zachowania: prowokować, naciskać i obwiniać o agresję" – przekazała rzecznik Ukrainy Maria Zacharowa.
Czytaj też:
Rosja zaatakowała ukraińskie okręty. "Wojna na naszej ziemi i poza nią"